Kiedy piszę do was te słowa, właśnie jestem w planowym bloku w przerwie dostawy prądu i nie mam światła. Mam jednak internet i inne udogodnienia, dzięki naszemu systemowi radzenia sobie z tym zjawiskiem. Dziś dowiecie się co to jest load shedding, na czym polega, skąd się wziął i czy się kiedyś skończy.
Co to jest load shedding?
Load shedding ma miejsce gdy zapotrzebowanie na elektryczność (load), nie może zostać zaspokojone produkowaną liczbą elektryczności. Taka sytuacja jest niebezpieczna dla sytuacji energetycznej kraju i mogłaby doprowadzić do pełnego blackoutu. Naprawienie szkód spowodowanych przez taki blackout trwałoby kilka dni.
Aby uniknąć pełnego blackoutu sztucznie zmniejsza się (shed – zrzurzić, stracić) zapotrzebowanie na elektryczność (load), w planowany sposób wyłączając elektryczność w danych obszarach na określony okres czasu zazwyczaj w dwugodzinnym bloku. W ten sposób osoby korzystające z prądu dalej mogą z niego korzystać przez większość czasu.
Jak load shedding wygląda w praktyce?

Po pierwsze load shedding nie ma miejsca cały czas. Jest ogłaszany w mediach i oczywiście ludzie też się o nim informują. Zdarza on się raz częściej raz rzadziej, czyli bywa kilka tygodni czy miesięcy bez niego, a bywa tak, że jest codziennie. Load shedding ma też różne poziomy (stages) – im wyższy poziom, tym więcej dwugodzinnych bloków bez elektryczności w ciągu doby. Kapsztad ma zawsze jeden poziom niżej niż reszta kraju, bo miasto ma to lepiej ogarnięte.
Dodatkowo miasta i miejscowości są podzielone na strefy. Każdy musi sobie sprawdzić w jakiej znajduje się strefie. Jak już człowiek zna strefę, to może spojrzeć na rozpiskę tego, kiedy w jego strefie nie będzie elektryczności. Dla przykładu, jesteśmy na poziomie 3 load shedding i elektryczność będzie wyłączana trzy razy dziennie, sprawdzamy na rozpisce kiedy stanie się to w naszej strefie i możemy planować sobie życie.
Na szczęście już kilka lat temu pojawiła się aplikacja na telefon o nazwie EskomSePush, która ma wszystko obcykane. Wystarczy wpisać swoją dzielnicę, żeby zobaczyć w jakich godzinach nie będzie elektryczności. Swoją drogą nazwa tej apki to gra słowna na wulgarnym wyrażeniu afrikaans “jou ma se poes”… czyli wagina twojej matki. To wyrażenie używa się, by powiedzieć komuś, że bredzi albo, żeby spadał na drzewo. Samo “se poes” to czyjaś wagina, a w przypadku tej apki wagina Eskomu, czyli firmy odpowiedzialnej za elektryczność w RPA. Co prawda zmienili na “se push”, ale i tak wszyscy wiedzą o co chodzi.
Czy z tym load shedding da się żyć?
Ogólnie, jeśli się ma trochę pieniędzy, żeby zainwestować w ulepszenia to tak. Można sobie nakupować latarek, świateł na baterie, baterii do telefonu czy komputera, UPS podtrzymujący internet przy życiu, kuchenkę gazową itd. My możemy gotować, pracować i mamy rozrywkę na urządzeniach na baterie. W przypadku dużego biznesu ze sporym budżetem ludzie po prostu instalują generatory i całe biuro działa jak ta lala.
Oczywiście jest to jednak upierdliwe. Generatory są drogie, a takie co zaczynają się od dwóch tysięcy złotych wytrzymają jedynie godzinę. Ponieważ load shedding nie dzieje się cały czas, nie znam nikogo “prywatnego”, kto postanowił w nie zainwestować. Trzeba pamiętać, że gdy nie ma elektryczności pada wam więc lodówka czy zamrażarka. Nie można wysuszyć włosów, wydepilować nóg czy oglądać telewizji. Nawet jak się ma latarki czy światła na baterie, to i tak nie to samo, co normalne oświetlenie. No i zawsze trzeba zaplanować ładowanie, bo się można obudzić z ręką w nocniku.
I to co wyżej napisałam, to są problemy osób uprzywilejowanych, bo jakieś 50% społeczeństwa w ogóle sobie nie może pozwolić na żadny ekwipunek pomocowy. Jak elektryczności nie ma to nic nie mogą z tym zrobić. Do tego wyłączanie i włączanie oczywiście destabilizuje instalacje, tam gdzie są one mniej doglądane, nie wytrzymują. W związku z tym elektryczności często nie ma dłużej, niż wskazywałby na to dwugodzinny blok. Czasem coś się może zepsuć od skoków napięcia, a wiadomo, że im człowiek ma mniej pieniędzy tym bardziej to w niego uderza.
Oczywiście bardzo też cierpią małe biznesy. W czasie load shedding nie działają terminale kart, więc nagle ludzie muszą wyczarować gotówkę albo nie skorzystać z usługi. Bez elektryczności nie działają różne maszyny, komputery i tym podobne. Nie można użyć ekspresu do kawy czy kuchenki elektrycznej… W związku z tym klienci chętniej chodzą w miejsca, które operują także w czasie load shedding. Często są to duże sieci, które było stać na generatory i inne systemy pomocowe.
Dlaczego jest ten cały load shedding i co dalej?
Takie rzeczy nie biorą się znikąd, więc składa się na nie dużo składników – stare elektrownie na węgiel, brak odpowiedniej konserwacji elektrowni, opóźnienia w budowaniu nowych elektrowni, długi Eskomu wynikające z błędów w zarządzaniu i głębokiej korupcji w tej spółce państwowej, agresywna urbanizacja i wzrost potrzeb społeczeństwa. Jest to dość wybuchowa mieszanka, bo potrzeby rosną, a możliwości elektrowni maleją.
Oczywiście są plany wybudowania większej ilości elektrowni czy napraw, ale to wszystko trwa. Ze względu na przestarzały sprzęt co chwila się coś psuje. Jak się psuje to jest load shedding, jak jest load shedding to Eskom zarabia mniej, a musi wydać pieniądze na naprawy. Eskom pieniędzy często nie ma również dlatego, że są kradzione przez jego personel na wysokich szczeblach. Rząd ciągle im pomaga, ale jakoś sytuacja się nie poprawia. W związku z tym zaproponowano podwyżki cen, ale pomyślcie, co o tym myśli społeczeństwo, które na tej elektryczności nie może polegać.
Podobno teraz wymyślili jakieś rozwiązanie, które trochę społeczeństwu ulży… choć nie palą się by tłumaczyć dokładnie jakie. Wiadomo tyle, że problemem trzeba się było zająć dwadzieścia lat temu i to właśnie brak zapobiegania problemowi doprowadzić do takiej, a nie innej sytuacji. Pożyjemy zobaczymy. Load shedding towarzyszył mi przez większość życia w RPA, a po raz pierwszy pojawił się w roku 2008. Kapsztad ogólnie lepiej to ogarnia i już teraz ma plany niezależne od planów państwowych, żeby jeszcze bardziej się uniezależnić.