Reklamy z RPA

Na Instagramie blondynka_w_kairze rozpoczęła trend wstawiania reklam z krajów zamieszkania. Sama na Instagramie dodałam o tym stories, które sprawiło, że zrozumiałam, że tam nie ma miejsca ich porządnie wytłumaczyć. Wcześniej nie zdałam sobie sprawy, ile kodowania kulturowego jest w reklamach, ale teraz widzę, że naprawdę dużo. W związku z tym postanowiłam poszerzyć temat tym o to postem.

Słowo wstępu – co w reklamie w RPA można, a czego nie

Każdy kraj ma oczywiście prawodawstwo dotyczące tego, co można, a czego nie można reklamować. W RPA można reklamować wszystkie legalne produkty poza papierosami i innymi wyrobami tytoniowymi. Reklamy są jednak w różny sposób ograniczane tak by służyły szerokorozumianemu dobru społecznemu. Ogólne zasady są zdroworozsądkowe czyli np. nie wolno wzmacniać stereotypów czy szerzyć dyskryminacji.

Jest też lista produktów kontrolowanych – dla przykłady usługi medyczne czy produkty medyczne nie mogą rozpowszechniać fałszywych informacji czy naginać prawdy, tak samo jak reklamy niezdrowych produktów żywnościowych. Na liście tych produktów jest też alkohol, który co prawda można reklamować, ale trzeba zaznaczyć, że to produkt dla osób pełnoletnich i należy spożywać go z rozsądkiem. Nie może też promować rzekomej niezbędności alkoholu do sukcesu życiowego w żadnej sferze. Najbardziej ustawodawstwo chroni dzieci i jest zakaz targetowania produktów niezdrowych (typu napoje gazowane czy czipsy) do dzieci w wieku poniżej 12 lat, zniechęcanie do targetowanie tej grupy wiekowej i ogólnego wyzysku faktu, że dzieci są łatwowierne.

Wrażenia ogólne na temat reklam w RPA

Czy reklamy z RPA czymś się wyróżniają? W porównaniu z reklamami, które znam np. z Polski jest dużo więcej reklam usług finansowych, co wynika z dużego skupienia się społeczeństwa na finansach zarówno ze strony osób, które mają i te niemające zasobów finansowych. Jest też sporo kampanii społecznych sponsorowanych przez rząd typu informowanie o szkodliwości jazdy po pijaku, zachęcanie do stosowania antykoncepcji w celu zapobiegania nastoletnim ciążom czy kampanii o powodach cukrzycy. Przyznam jednak, że telewizji w ogóle nie oglądam, więc reklamy widzę praktycznie tylko w mediach społecznościowych i w kinie.

Reklamy Nando’s

Oczywiście w RPA jest masa różnych mniej i bardziej zabawnych czy pomysłowych reklam. Chyba najbardziej znaną marką w tej kwestii jest jednak Nando’s. Nando’s to południowoafrykańska, choć dziś obecna w wielu krajach, sieć restauracji fast food sprzedających kurczaki w stylu portugalskim. Ich znakiem rozpoznawczym są kontrowersyjne, choć często zabawne reklamy. Z punktu widzenia wiedzy na temat RPA kryje się w nich cała masa informacji na temat spraw społecznych RPA.

REKLAMA O OBCOKRAJOWCACH

W tej reklamie głównym żartem jest ksenofobia w RPA. Czasem można usłyszeć, że ktoś zwala winę niemal za wszystkie problemy na obcokrajowców w tym kraju. Co więcej jest to temat, który chętnie podchwytują też niektórzy politycy, wiedząc, że łatwo w ten sposób przypodobać szerszej publiczności.

Kwestia tego, w którym momencie ktoś staje się “prawdziwym mieszkańcem RPA” jest oczywiście skomplikowana, bo wielu “obcokrajowów” to już któreś pokolenie. Co więcej, jak sugeruje reklama, bez obcokrajowców byłoby w RPA raczej ciężko, biorąc pod uwagę jak dużą rolę odgrywają w działaniu kraju.

REKLAMA NA DO WIDZENIA ROKU 2020

Jak zapewne pamiętacie rok 2020 był raczej do dupy. W związku z tym Nando’s wypuściło o tym reklamę pod koniec roku. Jest tu masa gier słownych więc wyłapię wam kilka.

Zacznijmy od tytułu “Karens by candlelight” to połączenie głupiej osoby z netu, czyli Karen, takiej polskiej Karyny i częstej nazwy kolędowania “Carols by candlelight”. Carol to po angielsku nie tylko kolęda, ale także imię żeńskie, a w liczbie mnogiej mamy “Carols”, które wymieniono na “Karens”.

‘Tsek 2020 widoczny na koszulkach kolędników to skrót od słowa “voetsek”, czyli “wypad!”. Swojego czasu na południowoafrykańskim Twitterze furorę robił #voetsekmeghan, w reakcji na Meghan Markle, która źle wypowiadała się na temat RPA po wizycie w tym kraju z mężem i synem.

Na bombkach w reklamie natomiast widać napis “gatvol 2020”, czyli najłatwiej przetłumaczyć jako znienawidzony 2020. Kiedy mówimy, że ktoś jest gatvol w stosunku do czegoś to znaczy, że ma tego całkiem dość.

To tylko kilka kwiatków, ale słowa tej mało pokrzepiającej piosenki świątecznej na nutę Jingle Bells będą ogólnie zrozumiałe dla osób mówiących po angielsku.

PANOWIE PARKINGOWI

Panowie parkingowi to w RPA prawdziwa zmora. Niezależnie od tego, gdzie zaparkujecie, niemal na bank, ktoś was będzie zaczepiał i prosił o pieniądze za popilnowanie samochodu. Zjawisko co prawda jest również znane w Polsce, ale skala jest w żaden sposób nie do porównania. No i stąd właśnie ten żart w reklamie, że chociaż nie wiem jak bardzo byście nie próbowali dojść do samochodu bez interakcji, to się po prostu nie uda, bo ci atleci was dopadną.

Oczywiście obecność panów parkingowych może być irytująca dla osób parkujących, ale z drugiej strony obecność panów parkingowych faktycznie może zwiększyć bezpieczeństwo okolicy. Można też docenić ich przedsiębiorczość w kraju, gdzie naprawdę ciężko o pracę.

MZANSIPOLI

Mzansipoli to chyba najintensywniejsze reklama Nando’s do interpretacji i wszystkiego na pewno wam nie ogarnę, bo można by napisać o tym esej. Zacznijmy od tego, że Mzansi to jest często używana nazwa RPA, a gra oczywiście nawiązuje do planszówki Monopolu (po angielsku Monopoly). Aby obejrzeć reklamę musicie wejść na YouTube, bo taki są ustawienia konta, które je załadowało.

Reklama zaczyna się zapowiedzią gry Mzansopoli, czyli gry “przetrwania, korupcji i dezorientacji”. Dziecko dostaje pionek Token Asian – Token i tu przynależność do grupy to takie brzydkie określenie, że niby np. ktoś zaprasza kogoś na wesele kogo dobrze nie zna, żeby mieć token black friend, czyli tego jednego czarnego przyjaciela, żeby pokazać, że jakoś tam ma otwartą głowę.

Slogan “odzyskiwanie ziem to odzyskiwanie zabawy”, nawiązuje i do monopolu no bo tam chodzi o nieruchomości i do bardzo upolitycznionej kwestii posiadania i ewentualnego przymusowego oddawania ziem przez białych farmerów, aby pomóc wyrównać nierówności rasowe. Kiedy mama ma pójść do więzienia, okazuje się, że nie musi, bo ma… biały przywilej. Biały przywilej to szeroki koncept, ale odnosi się ogólnie do tego, że białym ludziom wciąż można więcej.

Ostatni fragment, który wyjaśnię to gdy dziecko wyciąga kartę “Rasistowski sąsiad przeprowadza się do Oranji”, a ojciec mówi w afrikaans “Do zobaczenia, ziomek!”. Oranja to miateczko, gdzie żyją praktycznie wyłącznie biali Afrykanerzy wyznający kalwinizm. Aby tam zamieszkać, trzeba złożyć aplikację. Choć jest to niezgodne z prawem RPA, kraj ma większe problemy i politycy ignorują istnienie miasteczka. Istnieje ono za to jako odniesienie w popkulturze. O black tax, czyli kolejnej wyciągniętej karcie możecie przeczytać w innym poście.

REKLAMA Z OKAZJI RAMADANU

Ponieważ akurat mamy Ramadan, przypomnę jeszcze starą reklamę Nandos z okazji Ramadanu. Na video mężczyzna czeka na Zachód Słońca, czyli na zakończenie postu, aby wbić zęby w swojego kurczaka Nandos. W tle widać Dubaj, gdyby ktoś nie załapał, że jest muzułmaninem i co się dzieje. Na koniec Nandos życzy klientom udanego Ramadanu (Ramadan kareem!).

RPA jest krajem wieloreligijnym i marki często życzom klientom wyznającym judaizm, islam i chrześcijaństwo udanych świąt religijnych. Choć oczywiście Nandos robi to w swoim stylu.

KONTROWERSJE

Oczywiście reklamy Nandos są też często uznawane za kontrowersyjne. Reklama o obcokrajowcach (numer 1 z tego zestawienia) została zdjęta z anteny i uznana za potencjalnie krzewiącą ksenofobię. Marka wielokrotnie miała problemy, a ich reklam zabraniano, choć szczerze mówiąc jedynie im to przynosiło popularności (jak reklama o ostatnim dyktatorze). Mimo to słynie właśnie z takich reklam, które z punktu widzenia społecznego są bardzo ciekawe do analizy z tymi wszystkimi lokalnymi smaczkami.

Czy oglądacie jeszcze reklamy? Jakie najbardziej lubicie? Macie jakieś pytania, co do reklam, które dziś przedstawiłam czy ogólnie reklam w RPA? Dajcie znać w komentarzach.

Fajne pomysły z RPA – co tu ułatwia życie

Na każdy kraj można marudzić albo wychwalać go pod niebiosa. Prawda jest taka, że gdziekolwiek byśmy nie mieszkali, coś nam nie będzie pasować. Trzeba po prostu wybrać taki kraj, gdzie w miarę odpowiada nam zestaw plusów i minusów. Oczywiście najłatwiej jest, gdy tym krajem jest nasz rodzinny, ale życie jest jedno, więc jeśli tak nie jest, warto rozważyć opcje.

Okej, nie będę już dziś więcej filozofować 😀 Zamiast tego, opiszę wam fajne RPAńskie pomysły ułatwiające tu życie. Oczywiście fajność też może być subiektywna, ale to jej można oczekiwać od formy takiej jak blog 😉 Post jest zainspirowany filmikiem Joanny Strózik, bo wiele rzeczy, o których wspomina w Australii zgadza się z tym, co mamy tutaj. Podejrzewam, że to wszystko brytyjskie wpływy kolonialne.

1. Kranówka w restauracjach

Może jestem dziwna albo mam jakiś wydyganych rodziców, ale ja w Polsce byłam uczona, żeby wody z kranu nie pić. Jeden rodzic miał w pewnym momencie w domu filtr do wody, inny inwestował w butelkowaną mineralną. Jeśli wybucha wam mózg po poprzednim zdaniu to dwa domy wynikają z tego, że moi starzy są po rozwodzie.

Anyway. Tutaj kranówkę piję się normalnie. Jest też powszechnie dostępna w restauracji w stylu francuskim, czyli można o nią poprosić i jest za darmo. Jeśli macie ochotę ugasić pragnienie darmową kranówką, prosi się o tap water i kelner nam przyniesie. Większe pasożyty cyfrowo-nomadyczne po zamówieniu jednej kawy piją tylko to, pracując z kawiarni i zajmując stolik całymi godzinami.

Co ciekawe, gdy w 2018 moja prowincja borykała się ze straszna susza, przestano podawać wodę z kranu w wielu restauracjach w Kapsztadzie i okolicach. Dostępna była wtedy tylko woda butelkowana, co bardzo oburzało klientów przyzwyczajonych do tej opcji kranówki. Susza była wtedy naprawdę straszna i przewidywano, że Kapsztad w Dniu Zero zostanie pierwszym miastem na świecie, w którym skończy się woda. Nie skończyła się tylko dzięki różnym interwencjom technologicznym i opadom, które w końcu nadeszły.

2. Płatności bezgotówkowe

Karty dotykowe znacie na pewno i z własnego podwórka. W RPA rozwinęły się także inne opcje płatności bezgotówkowych, zwłaszcza płatności apkami takimi jak SnapScan czy Zapper. Jest to bardzo popularne na wszelkiego rodzaju marketach i w bardziej nowoczesnych miejscówkach, ale z tej opcji korzystają też sklepy internetowe i organizacje dobroczynne. Dodatkowo coraz więcej miejsc w miastach decyduje się na całkowite wycofanie gotówki jako formy płatności i informują klientów “We’ve gone cashless!”. Wbrew pozorom jest to mało irytujące, bo człowiek jednak prędzej zapomina portfela niż telefonu.

Taka forma płatności jest bardzo wygodna. Po zeskanowaniu kodu QR danej restauracji na rachunku czy specjalnym stojaku, wpisujecie sumę, dodajecie napiwek i tyle. Można też szpanować i płacić smart zegarkiem, jak mój mąż. Olbrzymim pomocnikiem w rozwoju tej dotykowej technologii była oczywiście pandemia. Nawet przed nią jednak dużo biznesów widziało w niej jej wartość. Miejsca, które nie mają gotówki są naturalnie mniej narażone na napady rabunkowe, które niestety się zdarzają. W miejscach, gdzie wciąż trzymana jest gotówka często widać informację, że kasjer nie ma klucza do sejfu, aby zniechęcić różnych gagatków.

3. Poświadczanie zgodności kopii z oryginałem

Poświadczanie zgodności kopii z oryginałem, czyli uwierzytelnianie jest tu super łatwe. Potrzebny jest wam commissioner of oaths, a wielu pracowników zaufania publicznego ma ten tytuł. Najłatwiej pójść na policję z oryginałem i kopią i poprosić o takie poświadczenie. Tutaj nazywamy to certified copy.

To uwierzytelnienie jest potrzebne dość często przy załatwianiu spraw urzędowych, tak samo jak oświadczenie pod przysięgą (affidavit). Kiedy coś wyjaśniacie, wiele urzędów prosi was o oświadczenie na piśmie pod przysięgą. To jest tak na wszelki wypadek, żeby było wiadomo, że mówicie prawdę. Może to być np. oświadczenie, że mieszkacie z mężem, bo sam fakt małżeństwa tu nie wystarcza. To też załatwicie na posterunku policji.

4. Zakupy online i prywatne usługi kurierskie

Zastanawiałam się, czy dodać ten punkt, bo to, że prywatne usługi pocztowe działają super wynika z tego, że poczta tradycyjna jest beznadziejna 😀 W każdym razie prywatne usługi pocztowe i kurierskie są ekstra rozwinięte. Można dostać coś z innej części kraju czy od osoby prywatnej czy od biznesu, nawet w ciągu 24 godzin. Oczywiście to zależy kto i co, ale jak wam zależy na czasie to naprawdę bardzo pomaga w życiu.

Świetne usługi kurierskie to też zachęta do wszelkiego rodzaju zakupów online. Nie pamiętam, kiedy ostatnio poszłam do sklepu po coś w stylu czajnik, toster, farba do włosów czy nawet szampon. Najbardziej opłaca się zamówić online i nie trzeba długo czekać. Czasami pobierana jest opłata manipulacyjna, ale zazwyczaj sklepy mają minimalną kwotę zamówienia, przy której wysyłka jest darmowa. Tak kupujemy też jedzenie i bardzo to sobie chwalimy, jeśli chodzi o oszczędzanie czasu.

Jeszcze jedna ciekawostka pocztowa: kody pocztowe przypisywane są do całej dzielnicy lub nawet całego małego miasteczka, a nie do ulic.

5. Pomoc w domu

W RPA tzw. klasa średnia i wyżej jest przyzwyczajona do zatrudniania kogoś, kto pomaga w domu. Najbogatsi mają cały szereg osób, kiedyś np. uczyłam francuskiego dziecko, którego rodzina zatrudniała au pair, korepetytorów, ogrodnika, sprzątaczkę (na stałę) i osobę od obowiązków domowych (np. od planowania i kupowania jedzenia). Pani domu nie pracowała z wyboru i myślę, że miała fajne życie, robiąc to, co lubiła.

I w przypadku kurierów i tutaj, to wszystko jest możliwe dzięki niskim zarobkom osób wykonujących prace nie wymagające specjalnych kwalifikacji. Dlatego moim zdaniem bardzo ważne jest, żeby nie płacić ludziom ustawowej stawki minimalnej w wysokości 23.19 randów (6 PLN) za godzinę, tylko wynagradzać ich godnie. My się zawsze tego trzymamy. Dobra, odrobione sygnalizowanie cnoty na dziś. To był sarkazm. Serio to jest super ważne w każdym kraju pomyśleć o człowieku, a nie tylko o pieniądzach, oczywiście w miarę własnych możliwości!

Mimo przydługiego wstępu, uważam, że społeczne przyzwolenie na pomoc w domu jest mega pozytywne. Często widzę panie w polskim internecie przekrzykujące się tym, która się bardziej poświęca dla domu i rodziny i ośmieszające kobiety, które mają kogoś do pomocy. To samo słyszę tu… ale tylko od kobiet z Europy Wschodniej. Moim zdaniem ludzie pracujący czy rodzice czy nie, powinni mieć taką pomoc, jaka im potrzebna i nie ma w tym żadnego wstydu. W RPA czy zatrudniasz osobę sprzątającą czy niańkę nocną czy babysitter, żeby wyjść na randkę z mężem, nikt Cię nie będzie oceniał. Ba! Raczej w drugą stronę, jeśli Cię stać, nikt nie zrozumie, czemu sam(a) sprzątasz dom.

Podsumowanie

Oczywiście, fajnych pomysłów w RPA jest na pewno więcej, ale akurat te są mojemu sercu najbliższe. A wy co najbardziej lubicie w Polsce albo w kraju, w którym mieszkacie? Co wam najbardziej ułatwia życie? Dajcie znać w komentarzach.

5 rzeczy, które najbardziej mnie zdziwiły w RPA

Zanim przejdę do tematu, w ramach autopromocji polecam mój felieton o byciu Polką i stereotypach za granicą. To mój debiut w Klubie Polski na Obczyźnie, do którego niedawno dołączyłam.

Tymczasem dzisiejszym tematem jest to, co zdziwiło mnie po przyjeździe do RPA. Przed przyjazdem głównie straszono mnie bezpieczeństwem i problemami z wizami, więc byłam przygotowana tylko na problemy związane z tymi kwestiami.

1. Obsesja dowodu zamieszkania (proof of residence)

Z prośbą o dowód zamieszkania spotkałam się niezwykle szybko. Próbowałam kupić lokalną kartę SIM, gdy poproszono mnie o niego po raz pierwszy. Jakoś udało mi się namówić Panią, by ją sprzedała na adres podany bez odpowiednich dokumentów, głównie dzięki lokalnej koleżance, która miała dobrą bajerę.

Co to jest dowód zamieszkania? Dowód tego, gdzie mieszkacie. Niestety są określone zasady tego, co może taki dowód stanowić. Przez lata stawały się one coraz bardziej zawężone. W teorii wszystko jest proste, bo wystarczy na przykład rachunek telefoniczny czy inny z waszym imieniem nazwiskiem oraz adresem… Tyle, że wiele miejsc wymaga dowodu zamieszkania, żeby wprowadzić wasz adres do bazy danych. Trochę zamknięte koło.

Dowodem może być też np. umowa najmu, ale ludzie chętnie wynajmują kątem, więc nie zawsze to będziecie mieli. W tej chwili zdobycie dowodu zamieszkania jest dla mnie znacznie mniejszym problemem, ale były takie czasy, że wyłam do księżyca, bo np. wynajmowałam u kogoś pokój na lewo, a bez dowodu zamieszkania odmawiano mi założenia konta w banku. Bez konta w banku pracodawca nie chciał podpisać umowy i tak w koło Macieju.

Dowód zamieszkania jest potrzebny, gdy podpisujecie jakąkolwiek umowę – najmu czy na telefon, wszelkim urzędom, bankom. Po co? Tak w wielkim skrócie po to, żeby mogli się z wami skontaktować, jeśli coś nabroicie. Na przykład nie można się zapisać bez niego na test na prawo jazdy, żeby mandaty szły tam, gdzie trzeba, jeśli je dostaniecie.

2. Elektryczność na prepaid

Kiedy pierwszy raz skończyła mi się elektryczność nie miałam pojęcia, myślałam, że to awaria. Ta sama koleżanka z bajerą z poprzedniego punktu wyjaśniła mi, że muszę iść kupić elektryczność. Poszłam do sklepu, ale odesłano mnie do domu, bo nie spisałam numeru licznika. Nie wiedziałam wtedy, że elektryczność jest przypisywana do konkretnego licznika i im więcej jej zużywacie tym więcej kosztuje was jednostka elektryczności.

Aby wbić nowe jednostki dostajecie specjalny kod, który trzeba nabić w licznik. Elektryczność można kupić nawet w małych sklepikach osiedlowych, supermarketach, na stacjach benzynowych czy w apce waszego banku. Trochę trwa przyzwyczajenie się do tego systemu i początkowo nagminnie zdarzało mi się, że elektryczność mi się po prostu kończyła. Czasem oczywiście akurat wtedy, kiedy była najbardziej potrzebna.

3. Sprawy bankowe

Dowód zamieszkania to był pierwszy szok w banku, kiedy zakładałam konto poproszono mnie też o potwierdzenie wizy. Musiałam przedstawić zaświadczenie od pracodawcy, że dalej u niego pracuję, mimo że wiza była nówka sztuka. Najbardziej jednak zaskoczyły mnie wysokie opłaty bankowe np. przy wyciąganiu pieniędzy z konta czy przy przelewach. Moje pierwsze konto dawało mi opcję bodajże 10 transakcji miesięcznie za darmo, a potem trzeba było płacić. Tak samo wyciągnięcie pieniędzy z bankomatu nie należącego do waszego banku jest zazwyczaj stosunkowo drogie. To samo dotyczy kart zagranicznych.

Kolejną ciekawostką była opcja tzw. cashbacku w supermarkecie. Jest to tańsza opcja niż wyciągnięcie pieniędzy z bankomatu innego banku. Płacąc za zakupy kartą po prostu prosicie o cashback w pewnej wysokości i dostajecie gotówkę z kasy. Ta suma jest po prostu dodana do waszego rachunku za zakupy. Opcja ta nie jest zbyt lubiana przez kasjerów, bo często potrzebują autoryzacji od menadżera i zajmuje ona sporo czasu.

Ostatni punkt to zdecydowanie wymiana pieniędzy na czy z innej waluty. Jeśli jesteście turystami nie ma z tym żadnego problemu, ale jak macie wizę to zaczynają się schody. Poza paszportem w zależności od wizy należy przynieść do kantoru szereg dokumentów. Dlaczego? No bo chcą wiedzieć skąd te pieniądze macie i czy aby nie kradzione. Podobno jak się nie ma wizy, która pozwala pracować to wam w ogóle nie wymienią.

4. Sprawy serowo-nabiałowe

Dla kogoś, kto mieszka w Polsce albo w Europie i je nabiał, możliwość dostępu do nabiału może wydawać się błaha. Ja jednak po tylu latach deprawacji mam mokre sny na temat kefiru czy twarogu. No dobra, to o co chodzi z tym nabiałem w RPA? Oczywiście jest, ale po pierwsze ser najczęściej kupuje się w kostce i kroi samemu w domu. Nie ma w supermarketach czy sklepach żadnych pań plasterkujących, a sery do kupienia w plasterkach w paczce są mega drogie. To był szok numer jeden.

Potem zdałam sobie sprawę z tego czego brakuje – przede wszystkim twarogu i białego sera. Feta jest. Jest też coś, co się nazywa kefir w sklepach ze zdrową żywnością, ale to smakuje jak gazowane łzy utopione w mleku. Już bliżej kefiru czy mleka zsiadłego jest coś, co się nazywa maas albo amasi, co całkiem lubię. Można znaleźć też serek wiejski, jako cottage cheese, ale to jest drogie i smakuje co najwyżej podobnie.

5. Utrudnianie życia obcokrajowcom

Gdy mówię obcokrajowiec, mam na myśli kogoś kto nie ma stałego pobytu lub nie został naturalizowanym obywatelem RPA. System w RPA jest w 100% nastawiony na osoby z tymi dwoma statusami. Mimo że jest tu stosunkowo dużo obcokrajowców systemy wcale nie są ogarnięte, ani obcokrajowcom przyjazne. Czy chcecie podpisać umowę na internet, kupić samochód czy założyć konto w banku, wszystko jest problemem. Są popularne wizy, z którymi jest nieco łatwiej, są te mniej popularne, gdzie odsyła się was z kwitkiem, niezgodnie z prawdą twierdząc, że dany ułamek normalności wam się nie należy.

Dostanie wizy, a co dopiero stałego pobytu i naturalizacja także stały się nie lada wyzwaniem przez kilka ostatnich lat ciągłych zmian w przepisach. Oczekiwać na cokolwiek można miesiącami, a nawet latami. Ogólnie często żyje się w zawieszeniu w miejscu, które wydaje się domem. Każdy reaguje na to inaczej, ja na przykład jestem zła zanim jeszcze przekroczę próg urzędu. Narzekanie na to wszystko jest jednym z ulubionych tematów spotkań imigrantów, czy jak niektórzy wolą się nazywać ekspatów.

That’s all, Folks

No to tyle z takich najważniejszych rzeczy, które zdziwiły mnie zaraz po przyjeździe i trochę później. Jeśli macie jakieś pytania na ten temat lub inne tematy związane z mieszkaniem w RPA to pytajcie śmiało w komentarzach.