Interakcje ze zwierzętami, zoo i sanktuaria – jak dokonywać etycznych wyborów

Właśnie wróciliśmy z naszego tygodniowego roadtripa głównie po regionie Garden Route. Obydwoje z mężem lubimy zwierzęta, więc różnego rodzaju miejsca ze zwierzętami są zawsze na naszej liście. W RPA jest ich pełno, ale to nie oznacza, że wszystkie miejsca powinno się odwiedzać. Niektóre są po prostu nieetyczne czy szkodliwe, inne balansują na granicy dobra zwierząt i zarabiania na ich utrzymanie oraz działalności komercyjnej, jeszcze innym ciężko coś zarzucić. Jak dokonywać tych wyborów świadomie? Dziś opowiem wam, jak ja do tego podchodzę.

Aspekt moralny turystyki ze zwierzętami

Przejażdżka na słoniu czy małpka tańcząca w rytm przebojów może brzmieć fajnie. Selfie z lwem da nam dużo lajków na insta, a trzymanie małego krokodylka jeszcze więcej. Niestety za wieloma z tych aktywności kryje się olbrzymie cierpienie zwierząt szpicowanych lekami uspokajającymi czy brutalnie tresowanych. Jeśli nie jesteście obojętni na los zwierząt, to zawsze sprawdźcie czy dana aktywność jest aby etyczna i wyszukajcie informacje na temat miejsca, które chcecie odwiedzić.

Może wam się wydawać, że dane aktywności są niewinne, ale warto zawsze na ten temat poczytać. Podrzucam artykuł na temat tego przez co przechodzi słoń używany do przejażdżek, żebyście zobaczyli dlaczego nie warto przykładać do tego ręki. To, że coś jest legalne, nie oznacza, że jest dobre dla zwierząt. Prawa zwierząt wciąż są traktowane z przymrużeniem w wielu krajach. Jeśli myślicie, że Polska nie jest jednym z nich to polecam profil DIOZ na Instagramie.

Dzikie zwierzęta powinny być na wolności?

Rozważenie kwestii etycznych jest ważne, ale moim zdaniem trzeba też rozważyć obraz całościowy. Jak w każdej dyskusji i w kwestii zwierząt, niektórzy są fundamentalistami. Ludzie ci twierdzą, że zwierzęta powinny żyć na wolności i koniec. Wspieranie jakiegokolwiek innego miejsca, gdzie zwierzęta nie są zupełnie wolne, jest ich zdaniem złe.

Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania, ale problem z tym podejściem jest taki, że wiele zwierząt nie może żyć na wolności. Te wychowywane czy urodzone w zoo, jako maskotki ludzi w domach, zwierzęta cyrkowe czy w małych “rezerwatach”, gdzie zawsze są karmione, często nie są po prostu przygotowane do życia na wolności. Wypuszczenie ich to dla nich pewna śmierć. Jasne, zgadzam się, to wszystko nie powinno mieć miejsca… ale ma. I co zrobić z tymi zwierzętami? Pierwsza nagroda to oczywiście wielkie rezerwaty przyrody, gdzie ewentualnie organizowane są safari. Jednak i tam nie wszystkie zwierzęta się odnajdą. W związku z tym sanktuaria i mniejsze parki czy centra rehabilitacji też mają swoje miejsce.

Nie należy też przesadzać w drugą stronę. Ja staram się nie dokładać do miejsc, które nad zwierzętami w jakikolwiek sposób się znęcają. Typowe zoo czy miejsce, gdzie są interakcje szkodliwe dla zwierząt typu jazda na słoniu czy przytulanie tygrysów odpadają. Dużo można wywnioskować z recenzji danego miejsca i zdjęć jakie wstawia. Jeśli widzicie łańcuchy czy dziwne zachowania dla dzikiego zwierzęcia, zaufajcie tej czerwonej lampce, która zapaliła się w waszej głowie i tam nie idźcie.

Sanktuarium czy zoo?

Wraz z rosnącą świadomością na temat ochrony dzikich zwierząt zmienia się też model biznesowy obcowania ze zwierzętami. Stąd wysyp różnego rodzaju sanktuariów, centrów pomocy i innych takich. To słownictwo dobrze się kojarzy. Niestety często to zwykły marketing i sanktuarium jest takowym tylko z nazwy. Poniżej kryteria, jakie powinno spełniać dane miejsca, by się tak naprawdę kwalifikować:

– zwierzęta trafiają do danego miejsca z tzw. drugiego obiegu – są to osierocone zwierzęta, zwierzęta odrzucone przez stado, zwierzęta wychowywane przez człowieka, osobniki które straciły dom bo np. zoo czy ich poprzednie miejsce splajtowało czy te przeznaczone do wybicia, bo jest za dużo zwierząt na terenie jakiegoś parku

– zwierzęta nie mogą zostać wypuszczone na wolność i jedyną alternatywą dla sanktuarium jest uśpienie

– teren danego miejsca jest duży

– zwierzęta są wysterylizowane lub na środkach antykoncepcyjnych – zwierzęta się nie rozmnażają w danym miejscu, aby nie rodziły się nowe osobniki w niewoli. Tutaj jedynym wyjątkiem mogą być sanktuaria gatunków zagrożonych wyginięciem.

– są minimalne lub żadne interakcje gości ze zwierzętami

– zwierząt nie zmusza się do zachowań odbiegających od normy, nie karze się ich lub w żaden sposób nie krzywdzi

Poza tym trzeba się po prostu kierować rozsądkiem. Jeśli dane miejsce oferuje nie wiadomo co, a nie wydaje nam się, żeby było to dobre dla zwierzęcia to często wystarczy wygooglować pytanie przed wizytą i już wiadomo, że nie warto tam iść.

Interakcje ze zwierzętami

Czy interakcje z dzikimi zwierzętami mogą być w ogóle w 100% etyczne? Poza zwierzętami praktycznie zupełnie udomowionymi, co jest niemal niemożliwe z dzikimi zwierzętami, pewnie nie. Z drugiej strony mało jest rzeczy w życiu, które takie są. Jedne interakcje są szkodliwe i tych należy zupełnie unikać, inne nic nie zmieniają w życiu zwierzęcia, które i tak nie ma szans na wolność.

Utrzymanie zwierząt kosztuje i te prawdziwe sanktuaria muszą z czegoś to opłacać. Dzikie zwierzęta takie jak lwy czy słonie, jedzą olbrzymie ilości jedzenia. Opieka weterynaryjna tych zwierząt, często po przejściach, również kosztuje krocie. W związku z tym niektóre sanktuaria decydują się na wprowadzenie atrakcji, poza samym oglądaniem zwierząt z daleka.

Czy karmienie małpek lub słonia z ręki albo rzucenie mięsa lwom przez gościa sanktuarium jest nieetyczne? Jeśli jest to w ramach diety danego zwierzęcia to moim zdaniem jest to odpowiedni balans między możliwością obcowania ze zwierzęciem, a szanowaniem jego przestrzeni. Tak samo spacer w małpim gaju czy ze słoniem, spełnia moje kryteria etyczne. Podejrzliwe podchodzę za to jakiegokolwiek dotykania, przytulania, selfies, już nie mówiąc o siadaniu!

Przed podjęciem decyzji, zawsze jednak czytam na dany temat i robię tylko to, co moim zdaniem jest w interesie zwierzęcia – nie krzywdzi go, jednocześnie łożąc na jego utrzymanie. Nie zapominajmy, że o ile nie powinno się wspierać okrucieństwa to efektem wylewania dziecka z kąpielą czyli nie chodzenie czy bojkotowanie miejsca, bo nie jest idealne, też jest cierpienie zwierzęcia. Brak funduszy oznacza gorsze warunki, a jeśli sanktuarium splajtuje to eutanazję, bo stamtąd zwierzęta nie mają już dokąd pójść. Efekt COVIDu i braku turystów oznaczał zamknięcie wielu placówek i śmierć wielu zwierząt.

Decyzja należy do Ciebie

Ja jestem dość pragmatyczna, jeśli chodzi o takie sprawy i wolę wybierać mniejsze zło. Z drugiej strony zgadzam się, że powinniśmy odchodzić od jakichkolwiek interakcji z dzikimi zwierzętami i przyzwyczajać się do tego, że ich piękno należy doceniać z daleka. Nie do końca wiadomo, czy miejsca, które reklamują się jako etyczne takie są. Przewodnik powie nam to, co chcemy usłyszeć. Jaki macie dowód na to, że słoń, który jest sierotą faktycznie nią jest, a nie jest to tylko historyjka dla gości?

Jeśli zdecydujecie się odwiedzić jakieś miejsce, a będzie ono miało jakieś znaki ostrzegawcze podczas wizyty np. zwierzęta są w złym stanie, wyglądają na głodne czy widzicie, że przewodnicy źle je traktują, możecie powiedzieć o tym na mediach społecznościowych. Zwiększanie świadomości na ten temat pomaga w poprawie ogólnych wysiłków w celu konserwacji przyrody.

Zachęcam do wyznaczenia sobie własnego kompasu moralnego w tych sprawach i dostrajaniem go do nowych informacji. Jeszcze nie tak dawno, nikt nie wiedział jak szkodliwe mogą być niektóre interakcje. Nie chodźcie do takich miejsc bezmyślnie i nie wspierajcie okrucieństwa. Jeśli macie jakieś pytania na ten temat lub własne zdanie to zapraszam do dyskusji w komentarzach.

World Of Birds – największy park ptaków w Afryce

Park World of Birds – Wildlife Sanctuary and Monkey Park to miejsce, gdzie mieszka ponad 3 tysiące zwierząt. Większość z nich to ptaki, ale są też małpy i jakieś zwierzęta zupełnie od czapy w stylu alpaka czy boa 😀

Ptaszarnia

Cały park ma cztery hektary, ale to nie znaczy, że tyle jest tam ścieżek i atrakcji 😉 Ptaki są pogrupowane tak, żeby dobrze ze sobą żyły. W każdej części jest zazwyczaj kilka gatunków. Niektóre muszą być za kratami, ale często łażą sobie po całym terenie danego wybiegu. Ścieżki dla odwiedzających są w samym środku i zwierzęta czasem podchodzą. Oczywiście nie można ich dotykać ani straszyć.

W całym parku jest ładnie i zielono, a w tle widać góry. Park jest duży więc nawet, kiedy jest więcej odwiedzających to nie psuje wizyty. Nie będę jednak wychwalać pod niebo – to jest ptaszarnia, więc jest dużo kup i zapach czasem też nie jest najlepszy. Poza tym temu miejscu przydałaby się renowacja, ale brakuje funduszy. Jeśli chodzi o samą przestrzeń dla ptaków to nie jestem specjalistką, ale wydaje mi się, że jest okej.

Ptaków jest bardzo dużo gatunków. Są różne rodzaje ibisów, gołębie, sowy, żurawie, strusie, pingwiny, gęsi, kaczki, pawie, indyki, flamingi i kilka gatunków, o których przedtem nie słyszałam. Tutaj macie kilka najciekawszych z powiązanymi anegdotkami:

Ten ptak na zdjęciu to kukubura chichotliwa, jest to odmiana zimorodka. Typiary i typy wyglądają tak samo. Przypomnienie z biologii – inaczej wyglądające samce i samice to tzw. dymorfizm płciowy.
Najfajniejszy u tych ptaków dźwięk, jaki wydają. Brzmi jak histeryczny chichot człowieka i nie, że tak tylko piszą na Wikipedii tylko faktycznie 😀 Posłuchajcie sobie sami:

Następny ptak, który bardzo mi się spodobał to koronnik szary z rodziny żurawi. Ludziom w Ugandzie też przypadł do gustu, tak bardzo, że umieścili go na fladze i w godle. Niestety jest zagrożony wyginięciem. Może dlatego nigdy nie widziałam go na wolności mimo że występuje w RPA. To ten po środku na zdjęciu poniżej.

Skoro już się sam wpakował na to zdjęcie to opowiem wam też o ibisie (ten w rogu). Ibisów jest sporo w parkach w całym kraju. Ten na zdjęciu jest inny niż tutejszy brązowy/szarozielony ibis białowąsy.
Z Zululandu (dystrykt prowincji KwaZulu Natal w RPA) pochodzi przesąd, że tego ptaka nie należy obrażać, bo może wywołać ropienie. Jest też idiom “obrazić ibisa” sugerujący, że obraziło się kogoś mściwego. Natomiast gdy latają klucze tych ptaków, to znak, że będą dobre zbiory. To wszystko pochodzi z książki z 1940 roku więc nie wiem, czy dziś ludzie wciąż w to wierzą 🙂

Poniżej jeszcze kilka fotek innych fajnych ptaków:

Złoty bażant
Nikobarczyki zwyczajne / gołębie nikobarskie
Dzioborożec
Biały paw
Kazuar

Porzucone papugi

Myślę, że najsmutniejszy kawałek tego parku to papugi. Jest ich naprawdę sporo i wiele została podrzucona do parku przez właścicieli. Niektóre nie potrafią żyć z innymi papugami i siedzą w klatkach same 😦 Mają sporo miejsca, pewnie więcej niż miały kiedyś, ale naprawdę szkoda zwierząt. Widać, że co po niektóre ptaki są bardzo przyzwyczajone do ludzi i mega się łaszą.

Nie wiem czy moje doświadczenia z dzieciństwa sprawiają, że tak się nad nimi rozczulam, ale i tak wam opowiem tę historię. Mój tata i jego była już żona mieli zawsze zamiłowanie do ekstrawaganckich zwierząt. Jednym z nich była wielka, gadająca ara. Niestety ary wiążą się na całe życie i po pewnym czasie papuga zdecydowała, że jej życiową partnerką jest pani domu.

Związek się o dziwo nie udał, ara sprawiała problemy i trafiła do zoo. No i może rzeczywiście w tej sytuacji “tak było lepiej”, ale w takie rzeczy nie należy w ogóle pakować. Zwierzęta przyzwyczajają się do właścicieli i cierpią przy rozstaniu. Zwierzę to jest odpowiedzialność, która zaczyna się właśnie od wyszukania informacji na temat tego, czy dane zwierzę to dobry pomysł dla nas albo do trzymania w domu.

Zwłaszcza zwierzęta egzotyczne to odpowiedzialność, która ludzi często przerasta. Niedaleko Kapsztadu jest nawet park z małpami, z których znowu wiele to byłe zwierzęta domowe. Pewnie, wyglądają słodko. No ale poza tym też brudzą, potrafią być agresywne i praktycznie uniemożliwiają wyjazd na wakacje, bo znalezienie odpowiedniego opiekuna graniczy z cudem.

No dobra, kończymy ten wykład i idziemy do małp właśnie.

Park małp

Jak już mówiłam we wstępie, poza ptakami są też inne zwierzęta. Tutaj macie kilka fotek małp i nie tylko:

Uistiti białoucha
Lemury
Surykatka / Meerkat
Buszbok i kaczka, która się wepchnęła w kadr
Rodzaj sajmiri wiewiórczej (a dokładnie black-capped squirrel monkey)

Ta ostatni małpka to również ta, do której można się zbliżyć. W parku jest wydzielona sekcja, gdzie te słodziaki sobie luźno biegają. Ludzie mogą tam chodzić, a one po nich skaczą. Jest też specjalna sekcja, gdzie można usiąść. Opiekun zachęca w niej małpy do wskakiwania do ludzi, rzucając im na głowy małpie przysmaki. Nie wiem do końca co to było i na wszelki wypadek nie chcę wiedzieć 😀

Same zwierzęta też skaczą na ludzi, nawet nie zachęcane. Naprawdę bardzo fajne doświadczenie. W czasach COVID-u cała zabawa trwa 10 minut. Pracownicy bardzo pilnują też protokołów i nie ma żadnego zdejmowania maski do fotek.

Dwie rzeczy o których trzeba pamiętać, to to że małpy gryzą, gdy się je sprowokuje. Również z tego względu nie można ich dotykać. Kolejna rzecz to ich kleptomańskie zapędy. Najlepiej zdjąć okulary i nie trzymać nic w kieszeniach, uważałabym też na wiszące kolczyki. Małpy są ciekawskie i wszędzie zaglądają.

Czy to jest aby etyczne?

To nie jest zoo, samo miejsce nazywa siebie “sanktuarium”. Dużo ptaków tutaj to są podrzutki od właścicieli, inne to znajdy z różnego rodzaju uszkodzeniami ciała. Niektóre nie mogą latać, inne są stare i schorowane. To miejsce zajmuje się tymi wszystkimi ptakami już od 45 lat. No i to jest fajne.

Na całym widać sponsorów w postaci przedstawicieli przemysłu drobiowego. Myślę, że nie ma jednak co wybrzydzać. Realia w RPA są takie, że wiele takich miejsc jest niedofinansowanych. Dodatkowo w 2018 był wybuch ptasiej grypy, olbrzymi kryzys wodny i napad na park, podczas którego skradziono 70 tysięcy randów. Dwa lata później przyszedł COVID, więc co ja wam będę mówić. Trzeba brać, co dają.

Sprawy praktyczne

Park znajduję się w dzielnicy Hout Bay, czyli jakieś 20-30 minut od centrum Kapsztadu. Jest na niebieskiej trasie czerwonego busa turystycznego (przystanek 22) i to świetna możliwość, aby tam dojechać. Inne opcje to dojechać normalnym autobusem MyCiti do Hout Bay i dojść na piechotę (10-15 minut spacerem) albo dojechać Uberem. Zawsze można też po prostu wziąć Ubera albo skorzystać z innej aplikacji tego typu.

Na pobyt należy przeznaczyć minimum godzinę, ale żeby wszystko porządnie obejrzeć potrzebne są raczej dwie. Przed wizytą zadzwońcie dopytać, o której są karmienia i do której można wejść do małpek. Przez telefon możecie też upewnić się czy wszystkie części parku są otwarte.

Wejściówki kosztują w chwili pisania 160 randów (40 złotych) od osoby. W cenę wliczone jest samo wejście do parku, karmienie zwierząt i interakcje z małpkami. Do niczego nie trzeba dopłacać, ale mile widziane są napiwki dla osoby doglądającej małpek. Można też zainwestować w pamiątki albo wesprzeć sam park finansowo.