Co przywieźć sobie lub komuś w prezencie z RPA?

Powoli szykuję się do wizyty w Polsce i i zaczynam kupować prezenty. Uwielbiam to robić i nie wiem, jak wszystko dam radę przewieźć 😀 Osoby, które prezentów się ode mnie spodziewają może niech nie czytają tego artykułu i nie psują sobie niespodzianki 🙂

Polecam kupować pamiątki na marketach afrykańskich dla turystów (np. Green Market Square w Kapsztadzie) zamiast centrów handlowych. Wspieracie wtedy bezpośrednio małe biznesy. Od razu podkreślcie, że jesteście z Polski. Ceny są często pod Amerykanów, więc sprzedawca natychmiast schodzi z cen, gdy wie, że nie stamtąd jesteście. Z drugiej strony nie Januszujcie i nie targujcie się do upadłego, gdy cena jest uczciwa.

Amarula i słodycze z Amarulą

Amarula to znany produkt eksportowy z RPA. Jest to słodki, mleczny likier, nieco w smaku przypominający Baileys. Likier jest robiony z owoców Maruli, który rosną tylko w tym kawałku globu. Poza standardowym likierem Amarula, można też przywieźć wariacje o smaku maliny, czekolady i baobabu lub etiopskiej kawy. Oczywiście likier jest dostępny w wersji podstawowej, ale i w bardziej wypasionych zestawach.

Poza likierem można kupić czekoladki w czekoladzie gorzkiej lub mlecznej lub krówki. Trzeba jednak wiedzieć, że tutejszy odpowiednik krówek, czyli fudge, nie do końca smakuje jak ich polski odpowiednik.

Wino i inne alko

RPA jest dużym eksporterem wina. Wina południowoafrykańskie są smaczne i gdy kupowane w RPA niedrogie. Oczywiście można zainwestować w te dużo lepsze i droższe z farm wina, ale w każdym sklepie znajdziecie porządne marki. Najlepiej spróbować samemu, zanim kupicie na prezent 😉

Poza winem modne stały się piwa kraftowe, a także giny i inne alkohole z małych rozlewni. To prezent bardziej nietuzinkowy, bo znajdziecie wina z RPA w Polsce, ale inne napoje alkoholowe nie bardzo.

Biltong

Biltong to suszone mięso w przyprawach. Mięsożercy stąd i neofici skądinąd je uwielbiają. Poza biltongiem możecie kupić też inne suszone wyroby mięsne takie jak droewors.

Afrykańskie rzeźby i maski

Rękodzieło afrykańskie bywa przepiękne, ale trzeba je kupować z głową. Jeśli zależy wam na tym, by kupić coś z hebanu czy z prawdziwymi złoceniami to jednak polecam specjalistyczne sklepy z rękodziełem. Tam będą czekać na was wysokie ceny i tak jak w każdym sklepie, cena jest ustalona z góry, targować się nie wypada.

Jeśli szukacie ładnych, drewnianych masek czy rzeźb z dowolnego drewna to znowu zapraszam na afrykańskie markety. Z rękodzieł południowoafrykańskich, zazwyczaj znajdziecie Zulu czy (Se)tswana, rzadziej Xhosa. Dopytajcie skąd te rzeczy pochodzą, bo masa sprzedawców nie pochodzi z RPA i ich dzieła nie zawsze są południowoafrykańskie. Nikt wam nie będzie ściemniał, jak się dopytacie.

Pap i chakalaka

Macie ochotę zrobić południowoafrykański posiłek w domu w Polsce? Przywieźcie rodzinie worek papu z supermarketu z chakalaką.

Ubrania lub przedmioty z tkanin

Shweshwe

Ja jako osoba biała mieszkająca w RPA nie noszę ubrań afrykańskich, bo jest to źle odbierane. Chodzi oczywiście o przywłaszczenia kulturowe, temat skomplikowany, ale ważny i do przemyślenia. Gdyby mój mąż był z kultury Xhosa czy innej afrykańskiej to myślę, że bym to robiła. Jeśli turysta biały czy nie, wspiera jednak lokalnych krawców, kupuje afrykańskie stroje i mówi skąd je przywiózł to myślę, że nie ma w tym nic złego.

Przy zakupie zachęcam do zapytania skąd są dane wzory. Multum sprzedawców na marketach jest z Kongo, a jak nie dopytacie to potem opowiadacie ludziom, że kupione ubrania są skądinąd.

Moim zdaniem ubrania lepiej niż na marketach kupić w afrykańskim sklepie dla lokalsów. Znajdziecie je w każdej dzielnicy. Najbardziej południowoafrykański wzór to shweshwe, dostępny w różnych kolorach. Możecie kupić sobie tradycyjny strój afrykański albo postawić na afrykańskie wzory w ciuchach na modłę zachodnią. Jeśli nie przeszkadza wam sporo wydać to polecam PRZEPIĘKNE ubrania południowoafrykańskiego projektanta, Davida Tlale.

Kupujecie prezenty i nie znacie czyjegoś rozmiaru? Zamiast ubrań możecie komuś kupić np. portmonetkę, poduszkę, torbę, zeszyt czy…maseczkę w shweshwe lub inny lokalny wzór.

Cokolwiek z proteą

Protea to narodowy kwiat RPA, który naturalnie występuje tylko tutaj. Jest to bardzo lansowany motyw, który można znaleźć dosłownie na wszystkim. Kwiat jest bardzo urokliwy, więc jest to ładny prezent.

Malowane lub rzeźbione strusie jaja

Farmy strusi moim zdaniem są miejscami średnio okej pod względem etycznym. Poza tym, że strusie często hodowane są na mięso, są też po prostu atrakcją turystyczną. Goście mogą zwierzęta karmić, ale i na nich…siadać. Zdarza się, że struś ugina się pod ciężarem danej osoby, widać, że nie lubią być zaganiane do takich drewnianych konstrukcji, które krępują im ruchy, a w których dane siadanie się odbywa.

Niemniej jednak strusie jajka są popularną pamiątką i można je dostać w wielu miejscach turystycznych. Na farmie strusi macie większe szanse, że faktycznie będą to strusie jaja, a nie coś innego. Oczywiście w sklepie każdy będzie wasz przekonywał, że to nie jest plastik, ale bywa różnie.

Fynbos i Fleurs du Cap

Poza proteą można zainwestować w kosmetyki z fynbosem, czyli roślinnością charakterystyczną dla mojego regionu Przylądkowego-Zachodniego. Można je dostać w całym kraju, nie tylko w moich okolicach.

Rooibos i honeybush

Herbatka rooibos to kolejny znany produkt eksportowy. Ten napój o ziemistym smaku można kupić na całym świecie, ale wiadomo, z miejsca, gdzie się produkuje najlepiej. Herbatka honeybush jest nieco mniej znana na świecie, więc jeśli zależy wam na oryginalnym prezencie to postawcie na nią. Jest równie znana z benefitów zdrowotnych, co rooibos.

Pierdółki

Macie dużo osób do obdarowania? Warto postawić na małe rzeczy – afrykańskie bransoletki, kolczyki, magnesy, drewniane sztućce, podkładki pod kubki czy zakładki do książek. Markety są pełne takich rzeczy. Zwróćcie uwagę na to, jak to jest wykonane. Są olbrzymie różnice w cenach, ale i w jakości. Moim zdaniem zawsze warto wesprzeć sprzedawcę, który do pracy się przykłada.

Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam do zadawania ich w komentarzach 🙂

Omicron i ban na RPA oraz inne kraje w regionie

24 listopada naukowcy z RPA wykryli nowy wariant koronowirusa nazwany omicronem lub B.1.1.529. W związku z tym odkryciem naukowcy dostali taką piękną nagrodę, że ich kraj, a także ileś innych krajów w regionie (Namibia, Eswatini, Zimbabwe, Bostwana, Angola, Mozambik, Malawi, Zambia i Lesotho) zostały zbanowane przez wiele krajów takich jak UK, USA, Australia, Japonia, Kanada czy cała Unia Europejska. Zakaz dla podróżujących z tych krajów był niemal natychmiastowy, w tym zawracano ludzi na granicach.

Dlaczego to RPA odkryło mutację?

RPA odkrywa już drugą mutację, bo jest dobre w te klocki i ma zaawansowane technologie jeśli chodzi o sekwencjonowanie genomów. Świetni wirusolodzy w kraju to między innymi wynik doświadczenia wielu lat walki z gruźlicą i HIV/AIDS.
Nowa mutacja koronawirusa nie pochodzi z RPA, tylko w RPA została pierwszy raz wykryta. W momencie banów było już wiadomo, że mutacja omicron, nie występowała tylko w RPA, bo jej nosicielem był też Belg, który wrócił z podróży do Egiptu. W stosunku do Egiptu nie zastosowano jednak restrykcji. To samo dotyczyło Hong Kongu, gdzie również znaleziono nosicieli.

Co oznacza zawieszenie lotów do RPA?

W RPA trwa właśnie sezon turystyczny, którego szczyt przypada na grudzień. Jest to olbrzymia strata dla kraju, który do tej pory bardzo ucierpiał przez pandemię. Turystyka jest olbrzymią gałęzią przemysłu tutaj. RPA znajdowało się na czarnych listach wielu krajów, nawet przed wykryciem tej mutacji. Nie miało to nic wspólnego z ilością przypadków, bo gdy w Europie panoszyła się już czwarta fala, RPA miało właśnie czas małej ilości zakażeń między falami. Dla przykładu UK zdjęło RPA z listy krajów, z których nie można było podróżować dopiero w październiku.

Kara za stosowanie się do protokołów?

RPA czuje się ukarane za stosowanie się do protokołów dotyczących informowania o mutacjach. Pamiętajcie, że kraje, o których wspominam nie zwiększyły ostrożności w stosunku do RPA i innych krajów regionu np. narzucając dodatkowe testy czy kwarantannę tylko od razu zakazały lotów. To uderza w turystykę, biznes, ale też ich w zwykłych ludzi, którzy mają rodzinę za granicą albo właśnie stracili pieniądze wydane na wakacje życia. Nie mówię tu nawet o tych, którzy utknęli za granicą czy w podróży.

Przekaz dla innych krajów

Zastanówmy się, jaki ta cała sytuacja daje przekaz innym krajom, zwłaszcza tym biedniejszym, które bardzo polegają na turystyce. Myślicie, że chętnie poinformują inne kraje o odkrytej mutacji patrząc jak z RPA i innych krajów w regionie zrobiono kozła ofiarnego? Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy RPA zostaje w ten sposób ukarane. To tak naprawdę powtórka z rozrywki i wariantu beta z 2020 roku. Wtedy po tyłku za ogłoszenie szczepu dostało się też Brazylii. Podobna sytuacja była z Indiami w kontekście warianta delta.

Szczepionki i mutacje

To prawda, że kraje z niższymi statystykami zaszczepionych osób są bardziej podatnym gruntem na mutacje wirusa. Tu znowu pojawia się problem nierówności na świecie. Bogate kraje miały umowy na szczepionki podpisane już w lipcu 2020, a te biedniejsze pozostały daleko w tyle. Jeśli “pierwszy świat” nie chce mutacji, to musi zacząć myśleć nie tylko o czubku własnego nosa. Karanie krajów za brak dostępu do szczepionek mimo chęci jest nieetyczne. Nikt nie kara aktywnych antyszczepionkowców, którzy są współodpowiedzialni za zwiększanie prawdopodobieństwa mutacji, nie mówiąc już o zabieraniu miejsc w szpitalach.

I co teras?

Zobaczymy. Olbrzymie straty finansowe poniesione przez kraje w regionie to na pewno. Dodatkowo nawet jeśli te bany zostaną zniesione trochę potrwa odzyskanie zaufania społecznego do tych kierunków. Ale kogo to obchodzi? Kraje tzw. pierwszego świata, których bogactwo pochodzi przecież w dużej mierze z eksploatacji krajów afrykańskich, zrobiły zagrywkę polityczną pokazując, że reagują szybko i dla nich wszystko jest cacy.

Bezpieczeństwo w RPA – wskazówki dla turystów

RPA to popularny turystyczny kierunek, który do pandemii odwiedzało około 16 milionów turystów rocznie. Nie ma się co dziwić. Jest tu cała masa pięknych i ciekawych miejsc do zwiedzenia. Dodatkowo ceny są dość przystępne, a infrastruktura jest na turystów świetnie przygotowana.

Niestety kraj ma złą reputację, jeśli chodzi o bezpieczeństwo ze względu na wysoką przestępczość. Niektórzy nawet są na tyle zniechęceni statystykami morderstw czy historiami, jakie można znaleźć w internecie, że decydują się odpuścić sobie przyjazd. Te statystyki mają jednak niewiele wspólnego z tym z czym zetknie się turysta.

Czy można tu bezpiecznie spędzić wakacje? Tak i większość turystów nie ma złych wspomnień, a wręcz przeciwnie. Jeśli lubicie mieć wszystko zorganizowane albo luksusowe klimaty to absolutnie nie ma się czym martwić. Jak wolicie zwiedzać na własną rękę, no to trzeba pamiętać o kilku rzeczach.

1. To nie jest Europa ani Polska

Może to brzmi banalnie, ale jest to najważniejsze, o czym należy pamiętać. To, że w Warszawie czy gdzie tam mieszkacie można wracać po pijaku w nocy na piechotę nijak nie odnosi się do tutejszej rzeczywistości. Ludzie chodzą często do restauracji, kina czy teatru wieczorem, ale przemieszczają się samochodem albo Uberem. Nie ma tu nocnego transportu publicznego i nie należy chodzić po zmroku poza popularnymi ulicami, gdzie dzieje się życie nocne.

Poza tym na pewno zaskoczy was bieda i liczba żebrzących ludzi. W większości wypadków nie ma się czego bać ze strony takich osób. Jeśli ktoś wam nie daje spokoju, po prostu przyspieszcie kroku. Kiedy się chodzi po mieście, trzeba być przygotowanym na to, że ludzie o pieniądze będą prosić. Przy atrakcjach turystycznych raczej tego nie uświadczycie. Jeśli wynajmujecie samochód, przygotujcie się także na “pomoc” przy parkowaniu i to, że ktoś wam będzie chciał popilnować samochodu.

Chodząc po okolicy warto też zwracać uwagę na to, czy gdzieś są ludzie i jeżdżą samochody. Puste, małe uliczki lepiej omijać. To tam właśnie najczęściej zdarzają się napady. Im bardziej ekskluzywna dzielnica, tym jest tam bezpieczniej, ale o tym w następnym punkcie.

2. Bezpieczeństwo zależy od tego, gdzie jesteście

Po pierwsze nie można porównać Johannesburga do Durbanu czy tym bardziej do Kapsztadu. W każdym z tych z miast należy stosować inne zasady bezpieczeństwa i co innego wolno. Po drugie nie można porównać miasta z małą miejscowością, w tych ostatnich jest mniej przestępczości i znacznie rzadziej jest ona brutalna. Zamiast o RPA ogólnie, lepiej dowiadywać się o konkretne miejsce, gdzie się wybieracie.

Dodatkowo dzielnica dzielnicy nierówna. Jako turyści będziecie najprawdopodobniej przebywać w dzielnicach uznawanych za “lepsze”, czyli droższe. Jeśli nie zatrzymujecie się w hotelu, ale wynajmujecie dom czy mieszkanie na własną rękę upewnijcie się, co to za miejsce. Informacji najlepiej szukać na forach i grupach imigrantów. Można też poszukać Polaków mieszkających w danym mieście na Instagramie, Facebooku czy LinkedIn. Przyjeżdzacie do Kapsztadu? Chętnie podpowiem, gdzie najlepiej się zatrzymać 🙂

Jeszcze jedna sprawa. Wynajem samochodu jest świetnym pomysłem dla osób, które lubią podróżować niezależnie. Transport publiczny bywa uciążliwy i na wakacjach szkoda na niego czasu (poza specjalnymi busami turystycznymi, ale o nich później).
GPS jednak nie powie wam, że jakaś dzielnica może nie jest najfajniejsza. Przejazd samochodem w ciągu dnia to raczej nie problem, ale są miejsca, gdzie naprawdę nie radziłabym zapuszczać się w nocy. Tu znowu w rozeznaniu pomaga czytanie i pytanie ludzi.

3. Uważajcie, kogo słuchacie

W internecie jest pełno strasznych historii na temat RPA. Ja przed przyjazdem do Johannesburga, na skutek czytania informacji w internecie byłam przekonana, że spędzę staż między domem i pracą. Życie szybko zweryfikowało te informacje i pokazało, że jeśli człowiek stosuje się do pewnych zasad to można tu żyć. Szybko też nauczyłam się, że niektórzy mieszkańcy (zazwyczaj biali i bogaci) żyją w strachu i pierdolą straszne farmazony. Sorry, ale na to nie ma innego określenia.

Tacy miejscowi lubują się w strasznych historiach. Jako turysta człowiek chce być przede wszystkim bezpieczny, więc tego typu opowieść interpretuje jako znak, że do danego miejsca w ogóle nie należy iść. Tymczasem bardzo często w takiej historii brakuje szczegółów np. tego, że ktoś poszedł gdzieś sam albo już po zmroku czy nie zachował innych zasad bezpieczeństwa. Poza tym, historia jest jedna i często przypada na nią tysiąc innych o ludziach, którym absolutnie nic się nie stało.

Ja nie neguję, że niezależnie od środków bezpieczeństwa, ktoś może mieć po prostu pecha ani że RPA może być niebezpieczne. Ja jedynie podkreślam, że te 16 milionów turystów rocznie nie spędzało wakacji nie wychodząc z hotelu, a jednak w większość wraca do domu bez traumy.

4. Postawcie na to, co sprawdzone

Niektórzy ludzie mają ogólnie dobre rozeznanie czyli są street smart, inni nie. To wynika z doświadczenia przy podróżowaniu, ale też cech osobowości. Dodatkowo na nowym terenie człowiek nie zawsze ma czas, żeby się rozeznać. Inne nowe czynniki w otoczeniu takie jak ekstremalna bieda, mogą też sprawić, że człowiek nie może polegać na swoim zwyczajnym kompasie.

Moim zdaniem na dwutygodniowe wakacje nie ma co się oszukiwać, że się ogarnie do końca co można robić, a czego nie. Zwłaszcza w dużych miastach warto postawić na popularne miejscówki turystyczne. Można do nich dojechać Uberem albo wynajętym samochodem. W Kapsztadzie, Johannesburgu i Durbanie są autobusy, które zapewniają transport do najlepszych atrakcji. Na pokładzie można sobie posłuchać na ich temat. Jest to świetna i super bezpieczna opcja dla tych, którym się nie chce wszystkiego planować.

Dobrą bazą wypadową są też hotele albo hostele czy backpackers. W takich miejscach bardzo często organizuje się różne wycieczki albo są informacje na temat tego, gdzie można je wykupić. Oczywiście jest też pełno agencji i biur turystycznych. To na co się zdecydować zależy od waszego budżetu. Ja bym sugerowała, żeby wycieczki organizować na miejscu. Nie wszystkie fajne opcje można znaleźć online.

5. Nie wyglądajcie jak turyści

Bywa, że ktoś komu zdarzy się coś złego wygląda jak turysta. No wiecie, o co chodzi… Skarpety do sandałów, lornetka, aparat 😀 Najlepiej jeszcze paszport w tylnej kieszeni. Nie do końca żartuję, bo sama kiedyś zatrzymałam samochód jak zobaczyłam tak ubranych młodych Niemców krzyczących “Hilfe, hilfe!” pod mostem. Uciekali przed kimś, kto gonił ich z nożem. Okolica była naprawdę szemrana i jeszcze szli o takiej godzinie, że nikogo w okolicy nie było poza obozującymi pod mostem ludźmi. Rękę bym sobie dała uciąć, że tak ubrani czy nie nigdy by nie poszli w taką okolicę na spacer u siebie…

Należy przede wszystkim zachować rozsądek i uważać, w RPA trochę bardziej niż w innych miejscach. Pewnie, że jeśli idziecie na Górę Stołową czy do jakiejś innej miejscówki turystycznej, możecie zabrać ze sobą lustrzankę. Tak samo idąc do drogiej restauracji możecie obwiesić się biżuterią. Jeśli jednak lubicie dużo chodzić czy pętać się po mieście, nie ma co się obnosić z tym, że warto was skroić. A już na pewno nie łaźcie tam, gdzie nie poszlibyście we własnym kraju.

Podsumowanie

Myślę, że najważniejszym przy podróżowaniu po RPA jest nie dać się zwariować. Ludzie tu żyją, turyści, biznesludzie, a nawet gwiazdy kina (!) przyjeżdzają w różnych celach… naprawdę można to bezpieczeństwo ogarnąć. Jeśli jesteście z tych ostrożnych lub lubicie mieć wszystko zorganizowanie to zainwestujcie w takie rozwiązanie i już zupełnie nie będzie się o co martwić.

Nawet jeśli ktoś bardzo lubi robić wszystko sam czy podróżować w dziwny sposób to niekoniecznie odradzałabym ten kierunek. Tomek Jakimiuk dla przykładu przejechał na hulajnodze całą Afrykę. W RPA również łapał stopa, czego ja bym nigdy nie zrobiła. No i co? I żyje i ma się dobrze. Wy może jednak nie próbujcie sprawdzać czy faktycznie może być tu niebezpiecznie, bo to się również może źle skończyć.

Ubezpieczenie zdrowotne i te sprawy

Ubezpieczenie zdrowotne i służba zdrowia to temat rzeka. Postaram się jednak skupić na rzeczach najważniejszych i ciekawostkach oraz na tym, co warto wiedzieć przed podróżą.

Ile to wszystko kosztuje

Dla podróżnych i nowoprzybyłych najważniejsze jest to, że w RPA jest bardzo dobrze rozwinięty system prywatnej opieki zdrowotnej. System jest sprawny, nowoczesny i bardzo drogi. Tutaj macie cennik kilku spraw zdrowotnych, które załatwiłam w ostatnim roku:


– Wizyta u internisty po skierowanie na morfologię – 600 randów (150 PLN)

– Morfologia – 1100 randów (290 PLN)

– Wizyta kontrolna u dermatologa – 1000 randów (265 PLN)

– Wizyta kontrolna u dentysty – 700 randów (185 PLN)

– Wizyta kontrolna u ginekologa z badaniem – 1200 randów (317 PLN)


Te opłaty poniosłam mimo że mam tu prywatne ubezpieczenie medyczne (prawie 2000 randów / 530 PLN miesięcznie). I tak wygrywam, bo podliczone koszty z całego roku plus jakieś tam leki to mniej, niż zapłaciłabym za wyższy plan.
Ubezpieczenia mają tu różne poziomy. Jeśli ktoś często choruje albo ma jakieś schorzenie opłaca się więcej płacić miesięcznie, bo wtedy ubezpieczenie więcej mu daje. Ja mam natomiast najniższy plan, który pokryje koszty leczenia w szpitalu, ale nie takie codzienne potrzeby. Pobyt w szpitalu to jest w ogóle astronomiczny wydatek zaczynający się około 10 tysięcy randów (2600 PLN) za noc.

Warto jednak pamiętać, że koszty leczenia w szpitalu oznaczają, że w tym szpitalu spędzicie minimum jedną noc. Jak wylądowałam na ostrym dyżurze, ale mnie ogarnęli bez zatrzymania na noc to za wszystko też płaciłam z własnej kieszeni. Ogólnie takie ubezpieczenia są jakimś tam zabezpieczeniem, ale jak mogą cię jakoś za przeproszeniem wych*jać to to zrobią. Trzeba się bardzo pilnować i o wszystko dopytywać.

Rząd stara się trochę ograniczać ten wyzysk i wprowadzono coś, co nazywa się PMB (Prescribed Minimum Benefit). Oznacza to listę schorzeń i nagłych przypadków, których leczenie każde ubezpieczenie medyczne musi pokryć. Na liście znajduje się na przykład leczenie depresji, ostre zapalenie ucha albo jak coś komuś utknie w nosie. Określone jest też w jakim zakresie to leczenie musi być przez ubezpieczenie zapewnione.

To co wam opłacą, a co nie, to jest jednak trochę loteria. Zawsze zależy od tego, co się przydarzy. Ja złamałam sobie stopę (nie nogę, stopę) i wszystko musiałam opłacić sama. Koleżanka natomiast miała złamanie z przemieszczeniem, a że wymagało operacji to wszystko zostało opłacone. Jak miałam zapalenie obu uszu też poszło z mojej kieszeni, ale jakbym przetrzymała w bólu trochę dłużej i zaczekała, aż się zrobi ostre, to wtedy leczenie byłoby opłacone 😉

Dodatkowy aspekt, na który trzeba uważać to to, że lekarze mają przypisane “procenty”, czyli to, na ile się cenią. Samo ubezpieczenie określa, ile procent pokrywa, czyli ile ich zdaniem powinien kosztować lekarz. W rzeczywistości, może się okazać, że np. anestezjolog bierze 600%, a nie 200% pokryte przez ubezpieczenie. No i znowu wtedy po operacji nagle może być zdziwko, że musicie zapłacić z własnej kieszeni. Przed tym może ochronić kolejny produkt zwany “gap cover”. Kosztuje około 500 randów (130 PLN) miesięcznie, ale w przypadku operacji oszczędza się krocie. Niestety gap cover często jedynie zwraca koszty, czyli musicie zapłacić z góry za to, czego nie pokrywa ubezpieczenie medyczne.

Pracodawca, a ubezpieczenie medyczne

Wielu pracodawców w RPA opłaca prywatne ubezpiecznie medyczne. Niby brzmi fajnie, ale w praktyce znowu nie bardzo, bo o tę kwotę jest po prostu umniejszane wynagrodzenie :D. Jak pierwszy raz zaczęłam tu pracować to się nieźle zdziwiłam po pierwszej wypłacie.
Nie możecie też wybrać, czy wolicie dostawać hajs zamiast tego ubezpieczenia. Dla młodych ludzi albo osób, którzy w RPA są na krótko to często kompletna strata pieniędzy. Młode osoby są często dalej ubezpieczone ubezpieczeniem rodziców, a obcokrajowcy ubezpieczeniem z zagranicy.

No i tak jak mówię, trzeba uważać jak się podpisuje umowę o pracę. Oczywiście przy rekrutacji przedstawia się to atrakcyjnie, żebyście nie negocjowali. Działy personalne często mówią np. że wasz pakiet pracownika to 3 tysiące złotych z ubezpieczeniem medycznym. Każde ubezpiecznie kosztuje jednak inaczej, więc trzeba dopytać. Co innego zarabiać 3 tysiące złotych miesięcznie minus podatki (wiadomka), a co innego minus podatek i minus 500 złotych ubezpieczenia.

Dodatkowo firmy mają podpisane umowy z konkretnymi ubezpieczycielami i jako pracownik nie masz nic do gadania. Chodzi głównie o ulgi podatkowe dla firmy i inne przywileje, które otrzymują od konkretnych ubezpieczycieli. Chyba najgorszy ubezpieczyciel w RPA, który daje pacjentowi najmniej i z którym trzeba się o wszystko wykłócać jest tym, którego proponował mi każdy z pracodawców.
Ludziom to często nie przeszkadza, bo marka jest sprytna i daje dużo fajnych gadżetów, nagrody za bycie aktywnym, baaardzo tanie abonamenty na siłownię itp itd. No i wszystko jest cacy póki nie zdarzy się coś poważnego i okazuje się, że wy nie macie gap cover albo odpowiedniego planu, żeby to pokryć.

Ubezpieczenie i podróżowanie

Teoretycznie ubezpieczenie zdrowotne jest wymagane przy składaniu dokumentów o wizę do RPA. W praktyce to jeśli jesteś z kraju, któremu przysługuje wiza na granicy (np. Polska) to nie zawsze cię o to zapytają. KONIECZNIE się ubezpieczcie, zanim tu przyjedziecie. Jeśli traficie do prywatnego szpitala w razie jakiegoś nagłego przypadku to inaczej się po prostu nie wypłacicie.

Dodatkowo, turyści mają jeszcze wyższe stawki, niż te, które podawałam. To dlatego, że szpitale mają osobne cenniki dla ludzi stąd i osób legalnie tu mieszkających oraz tych na ubezpieczeniu medycznym i dla turystów. Oczywiście trzeba sprawdzić u ubezpieczyciela, ale większość międzynarodowych polis zapewni wam opiekę tutaj w razie sytuacji podbramkowych.

W kwestii szczepień te, które macie z Polski powinny wam wystarczyć. Jak lubicie się ubrudzić (wspinaczki, sporty) to tu tak jak wszędzie poleca się szczepienie na tężec. Też tak jak wszędzie, jak macie ochoty na przygody seksualne to pamiętajcie o zabezpieczeniu. Malaria nie jest problemem, poza prowincjami Mpumalanga (w tym Park Krugera), Limpopo i kawałkiem KwaZulu Natal.

Jeśli chodzi o to ubezpieczenie zakupione w RPA, to dla nas też jest masa ograniczeń przy podróżach. Leki opłacane z ubezpieczenia wydawane są raz na miesiąc. Jak się wyjeżdza to potrzebna jest zgoda, żeby dostać większy zapas. Poza tym nie należy zakładać, że podczas wyjazdu jest się ubezpieczonym. Trzeba sprawdzić u ubezpieczyciela, bo często znowu należy sobie dokupić kolejny produkt (tzw. travel benefit). Taka dodatkowa polisa zazwyczaj działa też tylko przez 90 dni pobytu za granicą.

No sami widzicie jak tu z tymi prywatnymi ubezpieczeniami wszystko jest pisane drobnym drukiem 😉

Publiczna służba zdrowia

Nie lubię tego prywatnego systemu, ale jak wszyscy, których stać płacę na wszelki wypadek. Alternatywą jest oczywiście publiczna służba zdrowia. Obcokrajowcy muszą płacić za usługi, ale mogą otrzymać w niej pomoc. Ceny są nieporównywalnie niższe niż w opiece prywatnej. Oczywiście jest coś za coś, więc na pomoc trzeba czekać w długich kolejkach. Czasami zdarza się, że nie ma jakiś leków czy jakiegoś specjalisty, zwłaszcza w bardziej skomplikowanych przypadkach.

Publiczna służba zdrowia boryka się też z dość typowymi bolączkami. Niedofinansowanie, za mało specjalistów, za niskie płace, za długie godziny, za dużo pacjentów, za mało sprzętu… No można by tak naprawdę wymieniać godzinami. Dodatkowo ze względu na problemy w kraju priorytetem jest leczenie osób z HIV/AIDS, gruźlicą i w mniejszym stopniu cukrzycą. Osoby z innymi schorzeniami mają gorzej.

Z rozmów z lekarzami z zagranicy wiem, że przez te priorytety cierpi też sektor prywatny. Ze względu na ograniczone środki, zalecenia lekarskie w kwestii profilaktyki są okrojone. Ze spraw kobiecych lekarz wyśle was na cytologię raz na dwa-trzy lata w każdym wieku, ale o USG piersi nie mogę się doprosić odkąd przyjechałam. Lekarz da skierowanie tylko, jeśli wyczuje guza. Bez skierowania nie można tu iść samemu na praktycznie żadne badania.

Poziom opieki zdrowotnej w RPA

Szpitali publicznych nie porównam, bo w Polsce też korzystałam z opieki prywatnej. Przyjaciółka z UK korzystała i tu i tu z publicznej i mówi, że raczej porównywalne. Opieka prywatna jest taka sama jak ta w Polsce, tylko Panie na recepcji są sympatyczniejsze 😀 Ogólnie obsługa klienta w opiece medycznej jest lepsza niż w Polsce, ale to dlatego, że sporo płacisz. To się nie przekłada na obsługę klienta w innych sektorach, ale o tym opowiem wam kiedy indziej 😉

Sami specjaliści w RPA są bardzo dobrzy. Oczywiście to się nie zgadza ze stereotypem, że w Afryce niby mamy tylko chatki w buszu, więc tym bardziej warto o tym mówić. Zagraniczni lekarze przyjeżdzają na staże do RPA, żeby uczyć się jak radzić sobie z różnymi urazami. Ze względu na wysoką przestępczość lekarze są tu świetnie przygotowani do ratowania życia. Staż w RPA daje lekarzowi doświadczenie przy ranach kłutych jak 73 lata w pracy w innym kraju, a przy ranach postrzałowych jak 213 lat.

Poniżej podaję też trzy osiągnięcia RPA w dziedzinie medycyny, a co, nigdy nie wiadomo, czy ta wiedza wam się kiedyś nie przyda:


– Pierwszy przeszczep serca dokonany przez zespół Doktora Barnarda (nie, nie Religa :p)

– Tomografia komputerowa została wymyślona przez dwóch naukowców z RPA i z UK

– Nowy typ strzykawki (smartlock safety syringe), zmniejszający prawdopodobieństwo zakażenia


Mam nadzieję, że dowiedzieliście się czegoś ciekawego. Jeśli macie jakieś jeszcze pytania to zapraszam do zadawania ich w komentarzach 🙂 Jeszcze raz przypominam – jeśli wybieracie się tu na wakacje to koniecznie z ubezpieczeniem medycznym!