Parlament w ogniu

Stało się! RPA trafiło na pierwsze strony światowych gazet. Gdy płonęła nam uniwersytecka biblioteka z unikatami i hektary lasu w środku miasta mało które światowe media to interesowało. Podobnie jest z różnymi osiągnięciami czy innymi pozytywnymi wydarzeniami. Na polskie media możecie jednak liczyć, gdy kogoś tutaj ugryzie w genitalia kobra lub właśnie, gdy w ogniu stanie parlament.

Jeśli te media to już trochę wiecie, ale ja przygotowałam nieco dokładniejszą notkę zestawiającą wszystko co wiadomo na temat tego bezprecedensowego wydarzenia. Co się stało, jak to się stało i kto jest winny? Niestety nie dowiecie się tego dziś, bo nie wszystko jest jeszcze jasne. Na jaw wyszło jednak sporo żenujących zaniedbań związanych z tą sytuacją i inne kwiatki.

Co wiadomo na pewno

Około 5 nad ranem 2 stycznia straż pożarna otrzymała zgłoszenie, że parlament się pali. Mimo że odpowiednie służby zareagowały bardzo szybko, płomienie rozprzestrzeniały się jeszcze szybciej. Pożar momentami wydawał się ugaszony, a potem rozpalał się na nowo. W rezultacie całkowicie ugaszono go dopiero trzeciego dnia, czyli 4 stycznia.

W pożarze nie ucierpieli żadni ludzie, natomiast budynek jest w bardzo złym stanie. Parlament był piękną budowlą w centrum miasta. Części tego budynku powstały już w 1884 roku, inne dobudowano później. Pomijając już znaczenie polityczne tego miejsca, po prostu szkoda kawałka historii. Ze względu na zniszczenia nadchodzące coroczne przemówienie prezydenta tzw. SONA odbędzie się w tym roku w ratuszu w Kapsztadzie.

Informacje o pożarze były niepokojące, ale niemal natychmiast aresztowano osobę podejrzaną o podpalenie budynku. Sprawę przejęły służby specjalne zajmujące się przestępczością priorytetową. Mężczyzna pojawił się już w sądzie i początkowo przyznał się do winy. To jednak nie koniec tej historii.

Zeznania pod przymusem?

Początkowo wszystko wyglądało pięknie. Podejrzanego ujęto bardzo szybko, gdy wyślizgiwał się z płonącego budynku. Okazał się zwykłym bezdomnym mężczyzną, jakich pełno w tych okolicach. Bezdomność w Kapsztadzie to olbrzymi problem i zdecydowanie temat na osobną notkę. Wracając do głównego wątku – skoro facet się przyznał to chyba wszystko jest cacy, nie?

Nie zdaniem jego prawnika. Na Zandile Mafe (jak widzicie prasa się tu nie bawi w żadne Zandile M. i inne takie) podobno wymuszono zeznania i jest on kozłem ofiarnym, którego znaleziono by ukryć zaniedbania rządu. Mężczyzna rzekomo miał przy sobie laptopa, dokumenty parlamentarne i materiały wybuchowe, ale materiał dowodowy nie został przedstawiony w sądzie. Oskarżonego podobno nie zapoznano także z jego prawami przed aresztowaniem i przesłuchaniem.

Rodzina oskarżonego uważa, że jest on niewinny. Z tą opinią zgadza się też sporo osób na Twitterze. Teraz już sam oskarżony tez twierdzi, że jest niewinny. Daleko mi do wysuwania teorii spiskowych, ale możliwe, że służby specjalne pospieszyły się z wyciąganiem wniosków. Najważniejsze to pamiętać, że dotychczasowe dowody obciążające to nie ostateczny wyrok. Mężczyznę czeka normalny proces, zanim zostanie podjęta decyzja na temat jego winy lub niewinności.

Żenujące zaniedbania

Zdjęcie wnętrza parlamentu ze wstępnego raportu

Czemu ludziom spodobała się teoria, że rząd próbuje zrobić z Mafe kozła ofiarnego? Najprawdopodobniej dlatego, że rządowi pewnie rzeczywiście byłoby na rękę, aby szybkim aresztowaniem winnego odwrócić uwagę od żenujących zaniedbań, które sprawiły, że pożar był aż tak mało łaskawy dla budynku parlamentu. Zwykły zbieg okoliczności łatwo podpisać pod teorię spiskową, gdy nastroje społeczne i tak nie są najlepsze, a zaufanie do rządu niskie.

Pisząc o tych niedociągnięciach, aż mnie skręca z żenady. Chyba należy mi się w końcu stały pobyt, skoro wstydzę się już za tutejsze wtopy. No, ale nie ważne, lecimy z tym koksem. Zgodnie ze wstępnym raportem dopuszczono się następujących zaniedbań:

– Instalacje tryskaczowe nie zadziałały. Nie przeprowadzono ich planowego przeglądu w lutym zeszłego roku.

– System przeciwpożarowy był i działał, ale nie wiadomo czy był wystarczający, a zniszczenia uniemożliwiają ustalenie tego. Wiadomo za to, że nie aktywował się na długo od wybuchu pożaru.

– Niezgodnie z przepisami drzwi przeciwpożarowe były otwarte, czyli nie mogły pomóc w zatrzymaniu ognia. Sprawiło to, że schody przeciwpożarowe były pełne dymu.

Poza tym raportem okazało się też, że ochroniarze nie byli tego dnia w pracy. W grudniu zeszłego roku podjęto decyzję o cięciu kosztów i zdecydowano się nie płacić za nadgodziny ochroniarzy. Oznaczało to, że nie pracowali oni w weekendy. Przed parlamentem zawsze stoi policja, ale nie monitoruje tego, co się dzieje w środku. Kolejna niespodzianka to to, że budynek nie był ubezpieczony. Może to oznaczać wydatek w wysokości miliarda randów dla podatników.

Prawie biblijne plagi – szczury, żaby i węże

Jakby problemów parlamentarzystów było mało, od końca grudnia uskarżają się oni na niemal biblijne plagi w wioskach parlamentarnych. Ze względu na to, że rzekomo przez ponad rok nie ścinano traw w okolicach tych wiosek zaczęły pojawiać się szczury, żaby i węże. O ile te dwa pierwsze typy zwierząt są może nieprzyjemne, o tyle węże w mojej prowincji potrafią być niebezpieczne. Na temat strasznych i niebezpiecznych stworów tutaj napisałam nawet całą notkę. Minister Prac Publicznych, Patricia de Lille zgodziła się na rozłożenie trutek na szkodniki w jednej wiosce parlamentarnej, ale zaprzecza, że ten sam problem pojawił się w innej.

Podsumowanie

Czy Zandile Mafe jest niewinny czy nie, dowiemy się zapewne w ciągu najbliższych kilku tygodni, bo jest to sprawa priorytetowa. Niezależnie od werdyktu przebieg całej sytuacji wynikał w dużej mierze z licznych zaniedbań w kwestiach bezpieczeństwa. W corocznym przemówieniu prezydenta w lutym zapewne pojawi się ten wątek.

Ktokolwiek podpalił parlament na pewno nie żywi ciepłych uczuć do obecnego rządu, a biorąc pod uwagę czas wydarzenia, możliwe, że wiedział o dziurach w systemie bezpieczeństwa. A wy stawiacie na teorię spiskową, winę bezdomnego mężczyzny czy jeszcze na coś innego? Dajcie znać w komentarzach.

Morderstwa w Krugersdorp – kult Electus per Deus

W mojej Instagramowej ankiecie publiczność zagłosowała za publikowaniem prawdziwych historii kryminalnych od czasu do czasu. W związku z tym zaczynam dziś makabryczną historią kultu Electus per Deus, który zamordował minimum 11 osób na przestrzeni lat. Chciałabym, żeby przy tej lekturze towarzyszyła wam refleksja na temat tego, że zginęli ludzie tacy jak wy i żeby nie traktować tego, ani żadnych spraw tego typu jako sensacji. Partnerki dwóch ofiar były w ciąży. To straszna tragedia, choć częścią tej tragedii jest także historia dwóch zabójców, którzy dorastali w tym kulcie i w bardzo młodym wieku stanęli na ławie oskarżonych.

Krugersdorp i kontekst zbrodni

Krugersdorp to małe miasto niedaleko Pretorii. Mieszka w niej w tej chwili ponad 450 tysięcy osób. Mniejsze miasta w RPA są trochę podobne do polskich – dość konserwatywne, dużo mieszkańców regularnie chodzi do Kościoła, a poważnych przestępstw nie ma zbyt wiele, zwłaszcza w bogatszych częściach. W związku z tym seria brutalnych morderstw w latach 2012-2016 wstrząsnęła tą społecznością.

Dodatkowo te zbrodnie wpisują się w paranoję związaną z satanizmem. Rasistowski system segregacji rasowej uznawany był za broń w walce z Szatanem i komunizmem (nie pytajcie proszę jaki to miało sens!). Pod koniec istnienia tego systemu założono specjalną jednostkę policji do walki z okultyzmem (SAPS Occult Related Crimes Unit). Ta jednostka zajmowała się też tą konkretną sprawą i skupiała się na satanistycznym aspekcie tej sprawy. Nie branie pod uwagę innych tropów sprawiło, że rozwiązanie wielu zagadek przyszło dopiero po latach.

Electus per Deus nie był wcale kultem satanistycznym tylko pokręconym kultem chrześcijańskim rzekomo walczącym z satanizmem. Mimo tego w mediach mówiono o nich jako o satanistach, podczas gdy oni wyraźnie odwoływali się do Boga i twierdził, że czynili dobro. Media nadużywały też jednej fotografii, którą możecie zobaczyć poniżej na okładce książki, pomagając w lansowaniu wizerunku kultu jako grupy satanistów.

Fala panicznego strachu przed satanizmem (tzw. satanic panic) nie była fenomenem tylko w RPA. Miała ona swoje początki w USA i rozniosła się po całym świecie. Rzeczywiście zdarzały się grupy satanistyczne, które dokonywały zbrodni, ale ta panika doprowadziła do błędnych wniosków policji, skazań i ogólnej paranoi. Jak ktoś jest koło 30 to pewnie pamięta podobne fazy w Polsce, a jak ktoś zna włoski to polecam rewelacyjny podcast – Veleno.

Kult Electus per Deus

Na górze Cecilia, na dole od lewej Cecilia, Zak, Marinda i Mikaela

Nazwa Electus per Deus oznacza “wybrani przez Boga” i taki tatuaż zrobili sobie wszyscy członkowie tego kultu. Jego skład może wasz zaskoczyć, bo kult składał się tak naprawdę tylko z 7 osób:

– Lider: Cecilia Steyn, prywatnie żona policjanta i matka dwójki dzieci

– Jej najlepsza przyjaciółka: Marinda Steyn (zbieżność nazwisk przypadkowa), nauczycielka

– Dwoje dzieci Marindy – syn, Le Roux i córka, Marcel.

– Małżeństwo, Mikeila i Zak Valentine

John Barnard

Są poszlaki, że inne osoby były powiązane z kultem, w tym dobrze ustawieni funkcjonariusze policji, ale nikomu więcej niczego nie udowodniono. Kult powstał jako odłam organizacji kościelnej Overcomers Through Christ (Zwycięzcy dzięki Jezusowi) w związku z niesnaskami między liderką tej grupy, Rią Grunewald, a Cecilią Steyn.

Cecilia Steyn i pierwsze morderstwa

Cecilia Steyn przyłączyła się do grupy Rii Grunewald “Zwycięzcy dzięki Jezusowi”, twierdząc, że jest byłą satanistką i potrzebuje pomocy, aby uwolnić się od satanistów i demonów. Cecilia twierdziła, że jest wiedźmą 42 pokolenia, że ma wiele różnych osobowości i wiele różnych innych rzeczy.
Aby pomóc Cecylii, Ria Grunewald i jej grupa zaczęli organizować spotkania, gdzie próbowali wypędzać diabła z Cecylii. Cecylia między innymi pluła sztuczną krwią i mówiła różnymi głosami, odpowiadającym jej rzekomym licznym osobowościom. Wiele nagrań można zobaczyć w serialu Devilsdorp (Miasto diabła – nazwa Devilsdorp to gra słów, w Afrikaans dorp oznacza miasto, a Krugersdorp to miejsce tych wydarzeń).

Nie mam pojęcia czemu ci ludzie w to wszystko wierzyli, ale tak się wczuli, że Ria napisała z pomocą Cecylii materiały instruktażowe na kurs o szatanie, “Znaj swojego wroga“. Niestety dla Rii, kobieta zaczęła czuć się przytłoczona wymaganiami Cecylii. Uznała też, że jej grupa idzie w złym kierunku. Kolejny kurs nad którym pracowała, skupiał się znacznie bardziej na szukaniu pomocy do walki z szatanem w Jezusie. To nie spodobało się Cecylii, bo jej wiedza i doświadczenia nie były już potrzebne. Ria zaczęła odsuwać się od Cecylii, a Cecylia przeszła do gróźb. Groźby przerodziły się w podkładanie bomb, a te w morderstwa. Wszystko tylko po to, aby ukarać Rię za rozłam w grupie.

Cecylia nie działała sama, poza nią inni członkowie grupy przyłączyli się do jej działań. Byli nimi młode małżeństwo Mikeila i Zak Valentine oraz Marinda i jej wtedy zaledwie nastoletnie dzieci. Cecylia wmówiła im, że bliska przyjaciółka Grunewald, Natacha Burger, spowodowała śmierć wielu dzieci nieodpowiednimi modlitwami. W związku z tym państwo Valentinowie zabili Natachę i jej sąsiadkę, którą wykorzystali do otrzymania dostępu do głównej ofiary. Zabójcy byli brutalni i zaszlachtowali obydwie ofiary nożem.

Następną ofiarą był inny bliski przyjaciel Rii, pastor Reginald Bendixon. Cecylia uważała, że przyczynił się on do rozpadu jej przyjaźni z Rią. Tym razem to Zak Valentine i Marinda Steyn zabili pastora siekierą. W zeznaniach wiele lat później Marinda miała jedynie pozytywne wspomnienia tej zbrodni. Jedyną osobą, której nie podobały się te działania była Mikaela, żona Zaka. Kobieta chciała uciec od grupy, szukała też pomocy prawnej. W związku z tym grupa uznała, że trzeba jej się było pozbyć.

Marinda przyprowadziła swoją 14-letnią córką Marcel na miejsce zbrodni. Śmierć Mikaeli była dobrze zaplanowana. Zak dosypał środki usypiające do kawy żony, aby ułatwić Marindzie zadanie. Sam natomiast był gdzie indziej, aby mieć gotowe alibi. Nastoletnia Marcel nie chciała pomóc w zabójstwie kogoś, kto był dla niej jak członek rodziny. Matka ją jednak do tego zmusiła i zgodnie z zeznaniami dziewczynka dźgnęła Mikaelę nożem raz, następnie powiedziała, że nóż nie działa i uciekła. Marinda nie miała skrupułów. To zabójstwo, jak wszystkie inne, było wyjątkowo brutalne. Nawet policjanci śledczy byli zszokowani tym, co zobaczyli.

Opłaty członków kultu i problemy finansowe

Cecilia twierdziła, że potrzebowała pieniędzy na ratowanie dzieci osieroconych przez satanistów. Dzieci te miały mieszkać w tajnym sierocińcu w lesie gdzieś w USA z dala od szponów satanizmu i okultyzmu. Cecilia pobierała pieniądze od członków swojego kultu w zależności od ich możliwości finansowych. Zak był bogaty i dobrze zarabiał, więc łącznie wsparł ją 2 milionami randów (ponad pół miliona złotych). Miranda była samotną matką dwójki dzieci i nauczycielką, więc dokładała się mniej.

W 2016 roku Zak postanowił rzucić pracę i założyć własny biznes. W związku z tym Cecylia potrzebowała nowego źródła pieniędzy “na sierociniec” i namówiła członków kultu na kolejną zbrodnię. Nowy członek, John Barnard pracował dla bardzo zamożnego małżeństwa Meyerów. Zorganizował on spotkanie między członkami kultu, a Meyerami. Pod pretekstem owego spotkania biznesowego Electus per Deus dostali się do domu Meyerów, wyłudzili od nich pieniądze, a następnie ich zabili. Olbrzymi dom Meyerów do dziś stoi pusty, bo nikt nie chce go kupić nawet za połowę ceny.

Gdzie jest Zak?

W tym samym roku w płonącym samochodzie zginął Zak Valentine. Ciało zidentyfikował nikt inny jak członek kultu, Marinda Steyn. Jak się okazało Cecilia była główną spadkobierczynią i szybko upomniała się o wypłacenie polisy ubezpieczeniowej w wysokości 3,5 miliona randów (około 920 milionów złotych). Na nieszczęście Cecilii, przedstawiciel ubezpieczyciela szybko zorientował się, że coś było nie tak.
Okazało się, że kobieta reaktywowała polisę zaraz przed śmiercią Zaka wpłatą pieniędzy ze swojego konta. Podczas wywiadu z przedstawicielem ubezpieczeniowym zachowywała się bardzo podejrzanie, unikając odpowiedzi na niektóre pytania, a na inne odpowiadając z nadmiernym entuzjazmem (nagranie wywiadu też można zobaczyć w serialu).

Co się stało z Zakiem? Czy Cecylia zabiła go, bo nagle i jemu odwidziało się mordowanie dla kultu? Odpowiedź wyszła na jaw latem tego samego roku, kiedy to Zak Valentine został odnaleziony cały i zdrowy w miasteczku, w którym mieszkał większość życia. Zmienił tożsamość i szybko okazało się, że jego upozorowana śmierć była kolejnym pomysłem Cecylii. Zwłoki zidentyfikowane jako Zak należały do Jaroda Jacksona. Ten ostatni był człowiekiem w dołku życiowym, który szybko zaufał pozornie pomocnym i sympatycznym członkom Electus per Deus. Nie mógł wiedzieć, że od samego początku znajomości był dla nich jedynie ciałem, którego potrzebowali do swojej kolejnej zbrodni. Tym razem morderstwa dokonał syn Cecylii, Le Roux. Jackson pozostawił po sobie partnerkę w ciąży.

Morderstwa na spotkaniach – Appointment Murders

Podczas gdy Zak udawał martwego i był zajęty budowaniem nowej tożsamości pozostali członkowie Electus per Deus dalej zabijali. Trzy morderstwa, których dokonali w 2016 wstrząsnęły miasteczkiem Krugersdorp. Modus operandi był taki, że członkowie grupy umawiali się na spotkanie z kimś świadczącym usługi, wyłudzali od niego pieniądze, a następnie go zabijali. Możecie domyślać się, jaka panika zaczęła panować w miejscu, które cechuje duże zaufanie społeczne. Ludzie niezależnie od zawodu bali się brać nowych klientów.

W taki właśnie sposób zginęli doradca podatkowy, Anthony Scolefield, broker ubezpieczeniowy, Kevin McAlpin i sprzedawczyni nieruchomości, Hanlé Lategan. Żona Kevina McAlpina była w zaawansowanej ciąży, gdy zabito jej męża. Jedynym szczęśliwym wypadkiem w całej tej historii było to, że mordercy popełnili wielki błąd. Kamery przy bankomatach nagrały osoby, które wyciągały pieniądze z kart ofiar. Byli nimi Marcel i Le Roux Steyn, czyli dzieci Marindy.

Aresztowanie członków kultu i rozprawa sądowa

Po prawej w rogu, Marcel

Po aresztowaniu Zaka Valentine’a i zdobyciu nagrań z bankomatów policja szybko zaczęła łączyć fakty, choć długo trwało zanim kultowi przypisano wszystkie zabójstwa. Biorąc pod uwagę ich brak aktywności przez kilka lat, podejrzewa się, że ofiar było znacznie więcej. Były zbrodnie, które nosiły znamiona podobieństwa, ale niczego innego nie dano rady im udowodnić.

Prowadzenia sprawy nie ułatwiało zachowanie członków kultu. Le Roux Steyn zdecydował się współpracować z policją, gdy po jego aresztowaniu dowiedział się, że matka wydziedziczyła jego i siostrę, a spadkobierczynią uczyniła Cecilię. Cecylia zaprzeczała jakiemukolwiek udziałowi w zbrodniach, podczas gdy Marinda i Marcel umówiły się by wziąć całą winę na siebie. W rezultacie Marcel wyznała prawdę o udziale Cecilii dopiero pod sam koniec rozprawy sądowej. Pomogło to udowodnić winę pozostałych członków kultu, ale nie wpłynęło na złagodzenie kary. Marcel po zmianie zeznań poprosiła o przeniesienie do innego zakładu karnego niż jej matka i Cecylia, bo bała się o swoje życie.

Członkowie kultu otrzymali następujące wyroki:

– Cecilia Steyn, Marcel Steyn i Zak Valentine zostali skazani na dożywocie 28 razy (w RPA dopuszcza się wielokrotne dożywocie za wyjątkowo okrutne zbrodnie)

– Marinda Steyn została skazana na dożywocie 11 razy

– Le Roux Steyna skazano na 35 lat, z czego 10 w zawieszeniu ze względu na to, że współpracował z sądem

– John Barnard został skazany na 20 lat więzienia

Wyrok Marcel

Myślę, że biorąc pod uwagę jak okrutne były te zbrodnie nikt nie dziwi się surowemu wyrokowi. Dziwi mnie trochę, że Marinda dostała “łagodniejszy” wyrok niż inni. Podczas rozprawy lubowała się w opisywaniu przepisów zbrodni. Nie miała żadnych wyrzutów sumienia ani w stosunku do ofiar ani w stosunku do swoich dzieci, z których przecież zrobiła morderców. Ta kobieta przez lata uczyła w szkole, a potem okazało się, że w jednej z klas trzymała amunicję. W głowie mi się to nie mieści.

Tym bardziej nie rozumiem, jakim cudem jej córka dostała cięższy wyrok od matki. Kurator i obrona prosili o wzięcie pod uwagę okoliczności łagodzących. Marcel miała do czynienia z Cecilią od 10 roku życia. Cecylia między innymi straszyła ją jedną ze swoich osobowości, która miała mieszkać w misiu dziewczynki i obserwować wszystko, co ta robiła. Była świadkiem brutalnego morderstwa w wieku 14 lat i własna matka namawiała ją, by się do niego przełożyła. Dowody pokazują jasno, że Marcel nie chciała tego robić.

Rzeczywiście nie współpracowała z sądem, ale jak wskazywano podczas procesu panicznie bała się Cecylii. Wszystkie trzy kobiety przebywały w tym samy więzieniu. Właśnie dlatego, gdy Marcel zdecydowała się zeznawać w ostatniej chwili, poprosiła o ochronę. Było jasne, że miała okropne wyrzuty sumienia i chęć poprawy. Oczywiście nie przywróciłoby to zmarłym życia, ale czy ktoś, kto dorastał w takich okolicznościach naprawdę zasługuje, żeby spędzić całe życie za kratkami? Jej działania wynikały przede wszystkim z toksycznego środowiska. W momencie wydania wyroku Marcel miała 19 lat. Mimo tych faktów zdaniem sądu taki sam wyrok dla niej i dla Cecilii był uzasadniony.

Dziennikarka zakochana w mordercy

Jakby ta cała sprawa nie była jeszcze wystarczająco dziwna, to dziennikarka sądowa, Marizka Coetzer zakochała się w Le Roux. Kobieta była mężatka, gdy zaczęła pisać o sprawie, ale ponoć zakochała się po uszy w mordercy, o którego sprawie pisała. Szybko okazało się, że ze wzajemnością. Para zaczęła swój związek, gdy Le Roux już siedział za kratkami. Dziennikarka straciła pracę, gdy związek wyszedł na jaw. Jej rodzina i przyjaciele oczywiście nie akceptowali związku.

Czy Marizka będzie czekać na Le Roux, gdy ten wyjdzie za prawie dwie dekady z więzienia? Nie. Jak wiele innych par i dla tej pandemia okazała się być przeszkodą nie do pokonania. Brak wizyt i inne powody sprawiły, że rozstali się w 2020. Marizka poznała kogoś nowego. Na szczęście zanim to się stało, zdążyła napisać dwie książki – jedną na temat morderstw w Krugersdorp i kolejną na temat swojego związku z Le Roux.

Aż człowiekiem trzącha

Powiem wam, że jak oglądałam serial na temat tych zbrodni to aż mną trząchało, zwłaszcza jak były fragmenty rozprawy. Najstraszniejsza była oczywiście Cecilia, która szła w zaparte podczas całego procesu. Ostatnie ofiary były mordowane w jej mieszkaniu, w miejscu gdzie potem spała. Jeden z psychologów wypowiadający się na ten temat, mówił, że większość morderców nigdy nie zabiłaby tam, gdzie śpi. Gdy nie mordowała, kobieta prowadziła też stosunkowo normalne życie jako matka. Z mężem podobno miała niewiele wspólnego mimo że oficjalnie razem mieszkali.

Przerażające jest też dla mnie to, co było motywem tych morderstw i to całe bezsensowne okrucieństwo. Nie mam pojęcia, jak Cecilia przekonała ludzi, by robili to, co robili. Jej historie od początku były całkowicie nieprawdopodobne i ciężko uwierzyć, że ktoś się na to wszystko nabrał. Może poza Marcel i Le Roux, którzy przecież poznali ją jako dzieci. Jeśli macie dostęp to naprawdę polecam wam serial Devilsdorp. A jak macie jakieś pytania to proszę w komentarzach.