Tak, tak, jestem wegetarianką i kocham zwierzaczki. Ogólnie nie zabiję nic poza komarem i nawet pająki wyganiam. Mimo to, moje uczucia w stosunku do pewnych istot są nie takie wcale ciepłe! W RPA spotykam ich więcej niż w Polsce, ale w mieście wcale nie widać ich na szczęście często. Niektóre z nich są niebezpieczne, a inne tylko straszne. Zapraszam do lektury, akturat na Halloween 😉
Pająki
Całe życie bardzo boję się pająków choć od wielu lat nad tą fobią pracuję. Praca, pracą, jednak jak wam przyjdzie Aragog albo inna Szeloba na ganek, tak jak mi się zdarzyło kilka dni temu to mam bardzo silną reakcję lękową, nad którą nie umiem zapanować. Powiem wam bowiem sekret na temat dużych pająków (ten z mojego ganku był wielkości ręki! ;() – one walczą. Tak walczą! Jak chcecie je uprzejmie wyprosić to się denerwują i zaczynają biegać dookoła w amoku ewentualnie atakować was swoimi wielkimi włochatymi nożyskami. Ziomek albo ziomalka, z mojego ganku to pająk w wyglądzie podobny do tarantuli. Nazywa się wolf spider (wałęsak zwyczajny) i jest pierwszy raz się z nim spotkałam. Ten gatunek pająka gryzie niechętnie i niegroźnie, ale kogo to obchodzi, skoro wygląda jak wygląda.

Kilkakrotnie już wpadłam na rain spider, czyli pająka łowcę. To jest ten sam typ pająka co australijskie huntsmany i potrafią być OLBRZYMIE. Jak pierwszy raz zobaczyłam to COŚ w rzeczywistości to aż się musiałam uszczypnąć, że to nie sen czy raczej koszmar. Tak jak poprzednie strasznie wyglądające ziomki, te pająki są niegroźne, choć jeśli was ugryzą ugryzienie może zaboleć. Mówi się, że zawsze chodzą parami i jak znajdziecie jednego to będzie i drugi. Tak samo mówi się, że częściej znajduje się je po deszczu stąd popularna nazwa rain spider, czyli pająk deszczowy.

Jak widzicie te dwa pająki się sporo różnią. Ten pierwszy ma sporą dupkę, a ten drugi długie nogi. Jak już mówimy o długich nogach, to opowiem wam o takim pająku, z rodziny nasosznikowatych, co się często widzi w polskich domach. Tu się na nie mówi daddy long legs i nawet ja się nauczyłam je olewać, bo jak się wyjeżdża za miasto to zawsze jakieś są w zakwaterowaniu. Nie gryzą i zwykle siedzą, gdzie siedzą.

No i ostatni z niegroźnych, ale strasznie wyglądających pająków to golden orb spider. To jest pająk z rodziny prządkowatych, ale nie mogę znaleźć polskiej nazwy. Znowu gryzie boleśnie, acz niechętnie. Widziałam go kilkakrotnie w mojej prowincji, a także w prowincji KwaZulu-Natal. Ten na zdjęciu poniżej był w wynajmowanym domku na wakacjach rodzinnych. Moja teściowa je powynosiła z dala ode mnie! Jak się przypatrzycie to ma włoski na tych olbrzymich nogach…

Z niebezpiecznych pająków dwa wyglądają zupełnie niegroźnie. Nazywają się black button spiders i brown button spiders (niestety nie znalazłam polskiej nazwy). Są małe, ale gryzą bardzo boleśnie, a jak ukąsi wasz czarny kuzyn to trzeba natychmiast jechać do szpitala, bo mogą być nawet problemy z oddychaniem.

Do tego dochodzi jeszcze pustelnik brunatny (violin spider). Nie wygląda groźnie, ale może spowodować rozległą martwicę tkanek. Jest to jednak rzadki pająk, ucieka od ludzi i nie ma pajęczyn. Jak nie będziecie zaglądać pod kamienie to raczej go nie spotkacie, a i o ugryzienie trzeba się postarać. ALE znajoma znajomej olała ugryzienie i od iluś lat ma niegojącą się i śmierdzącą ranę na nodze…

Jest jeszcze baboon spider, czyli typ ptasznika. Odpukać w niemalowane, nie widziałam go i mam nadzieję, że go nigdy nie zobaczę. Ukąszenie jest śmiertelne dla 20% psów, ale u ludzi powoduje tylko od 10 do 40 godzin potwornego bólu.

Ogólnie naprawdę pająków nie spotyka się bardzo często chyba, że naprawdę pojedziecie na jakieś pustkowie. Jeśli was coś ukąsi zgłoście się jednak do lekarza. Nawet ugryzienia niegroźnych pająków mogą się paprać, puchnąć czy powodować np. zawroty głowy. Wszystko zależy od reakcji waszego organizmu.
Węże
O wężach nie będę się rozpisywać, bo spotyka się je jeszcze rzadziej niż pająki. Widziałam na wolności 3 czy 4 i zdecydowaną większość na pokazach czy w terrarium. Pamiętajcie, że piszę to jako osoba, która sporo wyjeżdża poza miasto i lubi chodzić po górach.
Jeśli tu przyjedziecie standardem jest w ulotkach informacyjnych mówić o tym, jakie węże występują w danym regionie. Z kolei zatrzymując się na safari możecie liczyć na pomoc obsługi hotelowej, jeśli coś wam się przypałęta do pokoju. Rocznie w całym RPA od ukąszeń węży ginie zaledwie 11 osób.
Złota zasada z wężami jest taka, żeby nie zbaczać ze ścieżki na trasach wspinaczkowych i uważać, gdzie się wsadza ręce, na skałkach, zwłaszcza, kiedy jest gorąco. Węże lubią się wygrzewać na słońcu, ale ogólnie nie przepadają za ludźmi. Jeśli jakiegoś spotkacie poczekajcie, aż sobie pójdzie. Nie szturchajcie go i nie prowokujcie.
Jednym z najniebezpieczniejszych węży jest żmija sykliwa. Zabija ona około 15% osób, które ugryzie, jeśli nie otrzymają one pomocy lekarskiej. Ja miałam nieprzyjemną sytuację z tą żmiją, bo zaczepił ją nasz pies. Pies zapłakał, żmija uciekła, a my do dziś nie wiemy czy go ugryzła tzw. suchym ugryzieniem czy wcale nie trafiła, a pies się po prostu przestraszył. Zwierzętom niestety nie podaje się surowicy, więc czekaliśmy u weterynarza na to czy będą efekty ugryzienia czy nie.

O kobrach słyszałam tylko historie od kilku znajomych, ale tak, mamy kobry. W mojej prowincji jest na przykład kobra przylądkowa (Cape Cobra). Jej jad może zabić w ciągu godziny, ale może też nie. Wszystko zależy od wielu czynników jak przy każdym ugryzieniu węża – czy wąż wbił zęby prosto w skórę czy była jakaś ochrona skóry, czy wbiły się obydwa zęby, czy to może było suche ugryzienie…
Więc zanim się zaczniecie bać trzeba pamiętać, że najpierw węża musicie spotkać, potem mieć tego pecha, że was zaatakuje, potem, że trafi w miejsce, które nie jest zakryte w żaden sposób, no a nawet potem dochodzą różne czynniki, takie jak ile weszło w was jadu i jak sami na to zareagujecie. Ogólnie, nie bójcie żaby.

Następny wąż to dysfolid albo boomslang. Bardzo uroczy typek, który mieszka na drzewach. Jest nieśmiały, więc rzadko gryzie, chyba że ktoś probuje go złapać albo zabić. Nie próbujcie!

No i na koniec chciałam wam powiedzieć, że mamy mamby. Mamy też najniebezpieczniejszego i najszybszego węża w Afryce, czarną mambę. Tutaj nie mam nic fajnego do powiedzenia, jest masa strasznych historii o ludziach umierających od jej ugryzienia albo prawie umierających. Najważniejsza jest szybka reakcja i szukanie pomocy lekarskiej.

W RPA standardem jest też podawanie numerów do odpowiednich służb w zakwaterowaniu w głuszy. Jeśli widzicie węża należy do takich służb zadzwonić, zwłaszcza jeśli rozpoznacie któryś z niebezpiecznych gatunków.
Jeszcze raz przypominam, że na wakacjach raczej ich nie spotkacie. Moja teściowa przeżyła 18 lat na afrykańskiej farmie pośród niczego i między innymi wyciągnęła swojego małego psa z gardła węża. Można? Można!
Karaluchy

Karaluchy w RPA są duże i do tego potrafią latać. Tak, tak, dobrze przeczytaliście. To czy się je często spotyka to zależy od tego, gdzie mieszkacie. Ja niestety miałam wielokrotnie przyjemność się z nimi spotkać. Zabić takiego szkoda, bo to jest zwierzę, ale jak człowiek wygania, to potrafi na nas polecieć… Straszne one są, nie wiem co mam wam powiedzieć! Za to nieszkodliwe. Te duże karaluchy przychodzą z dworu i nie mają nic wspólnego z waszą higieną czy czystością kuchni.
Moim zdecydowanie najgorszym wspomnienie było nadepnięcie na jednego z rano. O, co to mnie tak łaskocze? A kiedy podniosłam stopę miałam pod nią olbrzymiego karalucha. Największego widziałam jednak w restauracji i słowo honoru, odwłok był długości palca wskazującego a grubość na dwa palce. I te długaśne czułki… Ratunku!
Jeśli mieszkacie nad restauracją bardziej możecie się spodziewać mniejszych karaluchów, których bez dezynsekcji się nie pozbędziecie. Ja miałam raz straszny problem z karaluchami w dzielnicy Sea Point. Nie wiem czemu, bo naczynia zmywałyśmy, restauracji żadnej w pobliżu nie było, a latem w najgorszych upałach miałam tyle karaluchów, że spałam po znajomych ze strachu. No cóż, przynajmniej te nie latają!
Świerszcze

W Johannesburgu miałam przyjemność spotkać tzw. parktown prawn, czyli olbrzymie świerszcze czy raczej świerszczowate. Nie dość, że są duże to jeszcze skaczą wysoko i potafią wystrzelić na człowieka taką czarną maź… Do tego mogą podgryzać ubrania. Te stwory są tylko straszne i nic wam nie zrobią. I tak wam nie życzę spotkania!
Słówko na do widzenia
Nie będę wam pisać jakiś farmazonów, jak to wszystkie te obrzydlistwa są ważne dla ekosystemu, a pająki to w ogóle jedzą muchy. Ja mam takie podejście to rzeczy tego typu jak do toksycznych ludzi – życzę im jak najlepiej byle z dala ode mnie! Dajcie znać w komentarzach, jakie mieliście straszne przeżycia związane ze stworzeniami tego typu. Ja dalej mam fleshbacki od tego ostatniego pająka…
One thought on “Niebezpieczne i/albo straszne stwory RPA”