RPA zazwyczaj przedstawiam z pozytywnej strony, bo ogólnie lubię ten kraj. Nie znaczy to jednak, że po 10 latach nie nazbierało się trochę rzeczy, które mnie wkurzają w ludziach. Każda nacja ma swoje przywary i wiadomo, że nie każdy człowiek danej narodowości ma daną cechę. Mimo dużej różnorodności w RPA, są pewne cechy wspólne niezależne od grupy społecznej czy etnicznej…niektóre z mojego punktu widzenia dość irytujące. Jest to więc subiektywna lista uogólnień, na temat tego, co akurat mi tu w ludziach nie pasuje. W przyszłym tygodniu dla przeciwwagi będzie lista tego, co lubię 🙂
1. Niechęć do “Nie wiem”
Ludzie wolą dać wam złe wskazówki niż po prostu powiedzieć “Nie wiem.”. Nie jestem pewna czy to wynika z tego, że ludzie tutaj bardzo chętnie pomagają i “nie wiem” jest postrzegane jako mało pomocne czy może z czegoś innego. W każdym razie często się zdarza, że ktoś myśli, że zła odpowiedź jest lepsza niż żadna. To się zdarza i na ulicy, gdy pytacie o drogę i jak dzwonicie do biura obsługi klienta w jakiejś sprawie. W kilku skrajnych przypadkach, gdy pytanie zostało zadane przez telefon druga strona po prostu się rozłączyła.
2. Niesłowność i gadanie, byle gadać
Ta cecha ma wiele twarzy. Zaczyna się to od tego, że np. gadacie z kimś nowym, kto jest fajny i decydujecie, że KONIECZNIE musicie się ustawić na kawę. W wielu przypadkach, jeśli potem skontaktujecie się z taką osobą będzie ona tym dość zdziwiona. Ludzie po prostu mówią dużo miłych rzeczy, których wcale nie mają na myśli. Trzeba mieć do tego dystans i dać znajomości więcej czasu, żeby zobaczyć czy osoba gada, byle gadać czy rzeczywiście nadajecie na tych samych falach.
Potem nawet jeśli się z kimś ustawicie to wcale nie wiadomo, czy to jest aby na poważnie. W związku z tym najlepiej wysłać “follow up” przed spotkaniem, żeby to jeszcze raz potwierdzić (trzeba reconfirm!). Poważnie, jak się ustawicie z kimś to tak nie idźcie bez potwierdzenia, że dalej aktualne, nawet jeśli umówiliście się poprzedniego wieczora na lunch dnia następnego.
Ludzie często odwołują też spotkania/obecność w ostatniej chwili z błahych powodów, które łatwo można by wręcz uznać za obraźliwe. Mówi się, że to jest taka mentalność zwłaszcza w Kapsztadzie, że ludzie się po prostu nie lubią do niczego zobowiązywać i zmieniają zdanie w ostatniej chwili, decydując się na to, co akurat im pasuje.
3. Zafiksowanie na punkcie liceum
Poprawcie mnie w komentarzach, jeśli wam się to często zdarza w Polsce, ale ja nie przypominam sobie jakiegoś specjalnego zafiksowania na punkcie liceum. A tutaj tak, jest wręcz fetysz. Na imprezach nawet po tej 30stce miejscowi się pytają innych miejscowych, gdzie chodzili do liceum. To im często mówi coś o sytuacji finansowej danej osoby, ich zapatrywaniu na świat (czy szkoła była konserwatywna czy lewicująca) oraz czasem o przynależności religijnej/etnicznej.
Ludzie bardzo często się trzymają z paczką z liceum i nie za bardzo chcą do siebie dopuszczać nowe osoby. Mój mąż ma bardziej otwarty umysł, ale już jego siostra też trzyma się głównie ze znajomymi z tamtych czasów i wywraca oczami, jak musi poznać kogoś nowego 😀 W związku z tym imigranci trzymają się z imigrantami i raczej mają mało miejscowych przyjaciół. Ci miejscowi, z którymi się przyjaźnią to najczęściej są albo znajomi od jakiegoś hobby albo osoby, które same gdzieś mieszkały za granicą, ewentualnie lubią podróżować. To ostatnie jest tu dużo rzadsze niż w Polsce o czym już pisałam w poście “Co się robi w wakacje w RPA“.
4. Spóźnialstwo i wyluzowane podejście do czasu
Spóźnialstwo towarzyskie to cecha całego kraju, ale profesjonalne to podobno raczej domena Kapsztadu. 15 minut to jest takie zupełnie normalne spóźnienie i niektórzy nawet nie wyślą ci w związku z tym smsa. Ewentualnie jak wyślą to piszą, że trochę się spóźnią bez żadnych konkretów. Rekordziści w moim życiu to osoby spóźnione między 45 minutami, a godziną. Niektórzy robią to nagminnie, inni od wielkiego dzwonu.
Najgorzej jest jednak umówić się z kimś w domu, żeby po coś wpadli w weekend. Wtedy ludzie już całkiem wychodzą z założenia, że nic nie macie do roboty. Piszą, że będą u was now now – nikt niestety nie wie w RPA co to do końca znaczy, bo może znaczyć wszystko. I tak można naprawdę by czekać godzinami, chyba że kogoś przyciśniecie. No, ale i wtedy “wychodzę z domu” albo “już jadę” pozostawia sporą wolność interpretacyjną czy to będą minuty czy raczej godziny.
5. Niechęć do imigrantów
Zastanawiałam się czy w ogóle dodawać ten punkt, bo czy się mieszka w RPA czy w Australii czy we Francji, w większości krajów ludzie nie mają jakiegoś super pozytywnego nastawienia do imigrantów. Jednak dodaję, bo jest to dla mnie duża część braku komfortu życia tutaj przez dłuższy czas. Jedyni imigranci do których jest wręcz nadmiernie pozytywne podejście to Anglicy i Amerykanie. W RPA negatywne podejście jest jeszcze związane z dużą liczbą uchodźców, bo kraj przecież wcale nie tak bogaty płaci słony rachunek za zbrodnie kolonializmu przez które wiele krajów afrykańskich źle sobie teraz radzi.
Co ta niechęć do obcokrajowców oznacza w praktyce? Czasem zwykłe chamstwo czy ignorowanie. Niezależnie od tego, jak dobrze mówicie po angielsku zdarzy wam się, że ktoś będzie do was mówił bardzo powoli albo tłumaczył wam skomplikowane słowa, jeśli jakiś użyje 😀 Miejscowi raczej nie są specjalnie zainteresowani, żeby z wami gadać na imprezie czy na evencie networkingowym. No chyba (!), że liczą na związek albo co najmniej ruchanko to wtedy to co innego. Do tego stopnia, że to o czym teraz mówię, nie zostałoby napisane, gdy byłam singlem.
Jak macie coś do załatwienia obsługa klienta i urzędnicy podchodzą do was jak do jeża, bo paszport znaczy dodatkowe procedury, a w ogóle to kto wie czy prawdziwy? Tak, tak raz mi ktoś pocierał paszport palcem w urzędzie, żeby sprawdzić czy jest cacy 😀 Do tego dochodzą uprzedzenia na rynku pracy, obcokrajowców najchętniej zatrudnia się w pracach językowych i turystyce, ewentualnie gastro, a na taki normalny rynek ciężko się wbić. Wiz też się boją i dla ułatwienie w wielu ogłoszeniach o prace pisze się, żeby aplikowali tylko obywatele lub posiadacze stałego pobytu. Jedno co dobre, to że o Polsce nic tu ludzie nie wiedzą, więc nie ma żadnego stereotypu Polaka.
Wiadro pomyj czy brak różowych okularów?
Jeszcze raz podkreślam, że to jest podsumowanie moich doświadczeń i tendencji, jakie zauważyłam. No i przede wszystkim jest to całkowicie subiektywne 🙂 Każdy kraj ma coś, co nam nie podpasuje, ale nie można mówić tylko o pozytywach, bo to kreuje nadmiernie pozytywne przedstawienie rzeczywistości. Jeśli macie jakieś przemyślenie albo doświadczenia z kraju, w którym wy mieszkacie to zapraszam do komentowania.
One thought on “Co mnie wkurza w ludziach z RPA”