Z okazji mojej dzisiejszej piątej (!) rocznicy ślubu postanowiłam wysmarować posta na temat ślubu w RPA. Będzie głównie oparty na moich doświadczeniach, ale dodam też trochę informacji ogólnych.
Ślub faktyczny

Mój mąż oświadczył mi się po niecałym roku związku z czego sześciu miesiącach mieszkania ze sobą. Niby szybko, ale my już byliśmy trochę starsi i wieku 27 (ja) i 32 lat, każde po kilku związkach i wyszaleniu się, gdy się poznaliśmy raczej wiedzieliśmy, że to jest “to”. Ślub zaplanowaliśmy na +/- 6 miesięcy po, no bo po co czekać?
Zebranie dokumentów to był trochę koszmar, bo przy małżeństwach międzynarodowych jest trudniej. Najpierw mąż musiał dostać zaświadczenie, że jest singlem i może wziąć ślub. Dopiero z zaświadczeniem męża ja mogłam poprosić o swoje zaświadczenie o zdolności do zawarcia małżeństwa. Polska musiała między innymi sprawdzić czy nie jesteśmy za blisko spokrewnieni 😀 Cały proces trwał około trzy miesiące (w tym dwa dokument męża tu na miejscu, a miesiąc mój…). Mój dokument o byciu niezamężną miał też ograniczenie czasowe.
Potem wszystko powinno było pójść łatwo… ale nie poszło. W Kapsztadzie mieli terminy na ślub dopiero na czas po wygaśnięciu mojego papierka. Znaleźliśmy bardziej elastyczny urząd, ale ponieważ RPA to jest kraina mlekiem i miodem płynąca w mniemaniu tutejszych służb imigracyjnych musieliśmy przejść przez rozmowę, zezwalającą na zawarcie małżeństwa. Pani urzędniczka była mocno straszna i podzieliła się kilkoma ksenofobicznymi komentarzami. Najbardziej oberwało się Pakistańczykom, według niej przyjeżdżającym do RPA tylko po to, żeby zapładniać lokalne kobiety…
Do nas miała złe podejście nie za moją narodowość, ale za to, że nie mieliśmy “pastora”, nie byliśmy wierzący i chcieliśmy wziąć ślub cywilny. Dwa razy jak przyjechaliśmy na rozmowę to odesłała nas z kwitkiem. Zgodnie z zasadami wymagała od nas obecności jednego rodzica męża przy rozmowie, ale poprosiła nas też o szereg dokumentów niewymaganych prawnie. Np. list od mojej mamy, że jest świadoma tego, że wychodzę za mąż i aprobuje wybór :D. Przypominam, że tu chodzi o dorosłych ludzi… Tak czy inaczej dokumenty dostarczyliśmy.
Rozmowa odbyła się dopiero za trzecim razem. Rozdzielono mnie i męża – najpierw przepytywali jego, potem mnie. Teść musiał być obecny przy obydwu częściach. Sama rozmowa była pełna głupich pytań, a Pani czepiała się dziwnych rzeczy. Już nie będę was zanudzać szczegółami, ale dla przykładu w RPA nie ma już od iluś lat łączonych kont bankowych dla par z różnych względów. Można ewentualnie mieć pełnomocnictwo do czyjegoś konta, które też mieliśmy. No ale pani urzędniczce się nie podobało, że nie było łączone i dalej cmokała mimo że tłumaczyliśmy, że prawnie nie ma takiej opcji. Mimo cmokania i kręcenia głową w rezultacie zdecydowała, że jednak jesteśmy spoko i możemy wziąć ślub.
Nasz faktyczny ślub odbył się tydzień później w deszczowy wtorek w urzędzie stanu cywilnego w Paarl. Praktycznie nikomu o tym nie powiedzieliśmy. Wiedziała moja mama, siostra męża oraz obecni: rodzice mojego męża, którzy nam świadkowali, jego babcia i moja przyjaciółka. Wzięliśmy dzień wolnego w pracy i po ślubie wszyscy poszliśmy do restauracji. Dla mnie to było super i nie zmieniłabym tego dnia na nic innego. Potem opublikowaliśmy zdjęcia na Facebooku i dowiedziała się reszta znajomych. Chyba nikt się nie obraził, ci co mnie dobrze znają wiedzą, że z niektórymi rzeczami jestem bardzo skryta.
Przy ślubie oczywiście wybiera się nazwisko. Nazwisko można mieć męża, dwuczłonowe albo swoje. Mąż też może wziąć wasze albo dwuczłonowe. Pary homoseksualne też mają pełną dowolność w tej kwestii. Wybiera się też nazwiska dzieci. Decyzję można jednak zmienić na późniejszym etapie. Ja chciałam najpierw dwuczłonowe, ale potem zmieniłam zdanie i zostałam przy swoim, bo jednak każda okazja do j*bania patriarchatu jest dobra 🙂
Dużo osób, które decydują się na tradycyjny ślub z weselem tutaj, też bierze ślub cywilny tylko na kilka dni, a nie miesięcy przed weselem. Wynika to z tego, że osoby uprawnione do zawierania małżeństw poza urzędem są często porezerwowane lata do przodu i czasem jest po prostu łatwiej przejść się do urzędu. Wtedy na weselu jest często ślub tylko religijny, jeśli ktoś jest wierzący albo po prostu ktoś udaje urzędnika i się robi wszystko jeszcze raz.

Wieczór panieński i kawalerski

Wieczór panieński i kawalerski to raczej stały punkt imprez przedślubnych. Na kawalerskim głównie się pije, częste jest wyjście na miasto i robienie z siebie idioty. Niektórzy mają na sobie kostiumy. W Kapsztadzie często faceci idą do klubu ze striptizem Mavericks, innych mniej bawi uprzedmiotowianie kobiet i tam nie idą. Zarówno kawalerski i panieński składają się z kilku etapów czy aktywności.
Dla dziewczyn hitem są zajęcia z tańczenia na rurze (było u mnie), burleski i drag shows. Często są jakieś zabawy, czasami takie same jak na kawalerskim. Oczywiście wszędzie dużo penisów (hihihi) i podtekstów seksualnych. Ja z mojego mało pamiętam, bo we wszystkich zabawach waliłam karne szoty. Porzygałam się już na etapie drugim imprezy, wiem, że ta wiedza była wam potrzebna.
Teraz często ludzie robią też panieński i kawalerski wspólnie albo przynajmniej łączą ostatni etap. Tak zrobiliśmy my i obydwie grupy spotkały się w klubie karaoke. Jest z tego nagranie jak śpiewałam “My heart will go on” z koleżanką, wiecie czym mnie będzie można szantażować, gdy zostanę politykiem.
Najgorzej na tych okazjach obrywa się druhnom. Tutaj trendem jest posiadanie całego szeregu dziewczyn. Często widać na zdjęciach 6 czy 10 osób. Oczywiście ciężko, żeby to były bliskie przyjaciółki, więc często słychać jęczenie “wybranych”. Zazwyczaj robi się zrzutki, ale jeśli coś nie wypali czy ktoś nie dopłaci koszt spada na druhny. Często panny młode mają wygórowane wymagania, co do ich wieczoru panieńskiego i grupa się na konkretną aktywność nie chce zrzucić – to też jest problem druhen.
Dodatkowo od druhen wymaga się tu często konkretnego stroju na wesele. To zwykle drogie sukienki, które kosztują kilka tysięcy randów. Wszystko po to, żeby focia ślubna była idealna.

Wesele w RPA – co jest inne niż w Polsce

Wesela w RPA są ogólnie podobne do tych w Polsce. Mówię ogólnie, bo wszystko zależy od religii i etniczności. Sporo osób decyduje się jednak na takie zachodnie. Największa różnica jest taka, że nie na wszystkich weselach wszystko jest opłacone. Np. często nie ma open baru tylko np. opłacony jest pierwszy drink gości albo tylko piwo i wino, ale nie mocne alkohole. My nakupiliśmy Żubrówki i daliśmy spory limit, który ludzie wykorzystali dopiero pod koniec imprezy.
Jeśli chodzi o ceny wesel to są one mega drogie, chyba tak jak wszędzie. Zazwyczaj rodzice trochę pomagają finansowo albo całkowicie pokrywają koszta imprezy. Ja kupiłam dwie białe kiecki na promocji w normalnym sklepie z ubraniami (jedną na ślub, drugą na wesele), welon w sklepie “Mała Księżniczka” i tyle. Nienawidzę wydawać pieniędzy, a już 30% do wszystkich produktów, bo wesele to już w ogóle. Jedyne w co zainwestowałam to makijaż i włosy, bo jednak jestem próżna 😀
Na nowoczesnym weselu, zwłaszcza w dużym mieście, nie można liczyć na koperty od gości. Niektórzy wam dadzą, a niektórzy nie. Pieniądze nie interesowały nas aż tak bardzo, wesele mieliśmy na 40 najbliższych osób z RPA. Organizowaliśmy je tak, żeby nie musiało się zwrócić. To jednak, że niektórzy ludzie nie przynieśli nawet kartki z życzeniami czy czegoś drobnego w ramach gratulacji trochę mnie zdziwiło. Tak samo jest tu jednak z urodzinami, niektórzy nic nie przynoszą, nie postawią ci też piwa. Dla mnie to jest dalej nie do ogarnięcia, no ale to raczej kwestia pokolenia, bo dla starszych ludzi tu to też jest dziwne.
Jeśli chodzi o kopertowanie to czasem jest jakiś cel pieniędzy wpłacanych na wesele np. jedna koleżanka poprosiła o wpłacanie pieniędzy, mówiąc, że to na fundusz na studia jej pomocy domowej. Jeśli już ludzie dają to nie są to duże kwoty. Jak pierwszy raz szłam na wesele ze znajomymi w cztery osoby zrobiliśmy wspólną zrzutkę na tysiąc randów (260 PLN). Ja dałam tyle, ile inni mówili, że się daje. Piąta koleżanka z paczki się wyłamała. Uparła się na osobną kopertę, bo inaczej skąd młodzi mieliby wiedzieć, że ona dała więcej 😀 No ale i ona jaka osoba bogata dała 500 randów (130 PLN). Jak widzicie, organizowanie wesel to tu słaby biznes. My mieliśmy jeszcze uroczystość rodzinną w Polsce to sobie odrobiliśmy, lol.
My też nie wymagaliśmy wiele od gości. Wybraliśmy kolor niebieski na dekoracje i poprosiliśmy w miarę możliwości o strój w tym kolorze. Poza kolorami ludzie często wybierają cały temat, czasami są wesela przebierane, gdzie wymaga się przebrania. Najbardziej znienawidzonym weselem o jakim słyszałam było to znajomych męża pt. “Alicja w Krainie Czarów w latach 20tych”.
No i teraz będzie niespodzianka, ja na to wesele nie zostałam zaproszona. Osoba towarzysząca na zaproszeniu nie jest wcale normą, nie ma znaczenia czy ktoś ma partnera czy nie. Często zaprasza się ludzi indywidualnie. W tym przypadku to byli znajomi męża ze szkoły, których widziałam w życiu dwa razy i nie zostałam zaproszona.
Tak samo nie ma czegoś takiego jak zapraszania kogoś, bo oni nas zaprosili na wesele. Chcesz to zapraszasz, nie to nie. Ludzie się oczywiście obrażają, ale to już inna sprawa 😉
Przebieg wesela

Na weselu na początku ludzie często najpierw biorą ślub (lub udają, że go biorą, jeśli już wzięli). Na ceremonii często czyta się własną przysięgę małżeńską albo osobiste listy przed normalnymi formułkami typu “Biorę sobie Ciebie za żonę…”. My tylko odczytywaliśmy takie listy, ale bez szopki. Ja się tak denerwowałam podczas czytania, że mi się całe nogi trzęsły, co oczywiście goście zauważyli i się podzielili 😀 Potem jest rzut welonem i muszką.
Lubię gwiazdorzyć, ale wesele to totalnie nie moja bajka. Gdyby to zależało całkiem ode mnie nie mielibyśmy żadnego, ale mężowi zależało na naszym tu, a mojej mamie na uroczystości rodzinnej w Polsce. Ważne, że mieliśmy nasz dzień. Trochę szkoda, że nie mieliśmy imprezy z polskimi znajomymi, no ale nasze życie jest tu i klimat z masą ludzi, którzy nie mojego męża raczej by dla niego nie był fajny. Koniec dygresji.
Po przysiędze goście zazwyczaj coś tam sobie jedzą, a potem jest następny punkt programu. Dużo ludzi ma jakieś występy (np. para młoda śpiewa piosenkę albo ma jakąś choreografię), są życzenia od osób, które nie dotarły czy przemowy. Potem znowu jedzenie i pierwszy taniec, tort i czas wolny i dla gości i dla młodych. U nas był jeszcze polski akcent w postaci toastu Wyborową. Goście mieli wydrukowane instrukcję jak się krzyczy “gorzko” i o co z tym chodzi. Nawet spoko im to wyszło.
No i tyle! Wesela rzadko trwają do białego rana, bo zazwyczaj wynajem jest do północy. Czasem można dłużej za dopłatą, ale to zależy od miejsca. Jeśli wesele jest w mieście często jest after party. Baaaardzo często ludzie organizują wyjazdówki. W naszej prowincji są piękne farmy wina i inne fajne miejscówki z ładnymi widokami. Lepiej dla gości, bo nie trzeba wracać po pijaku samochodem. Gorzej dla gości, bo to koszt no i cały weekend na to przepada.
Myślę, że kiedyś jeszcze wam napiszę o innych typach wesel organizowanych tutaj np. tradycyjnych muzułmańskich czy afrykańskich. To będzie jednak post oparty na książkach i artykułach, no chyba, że ktoś mnie do tego czasu gdzieś zaprosi. Mam znajomych z różnych etniczności, ale jednak wszyscy z tych, których znam stawiają na Zachód i białe suknie.

PS Co zrobić z suknią ślubną
Tak jak mówiłam, wydałam mało na suknie ślubne, więc mnie głowa nie bolała. Jedną dalej trzymam w szafie i już raz wykorzystałam na ślubną sesję fotograficzną w Polsce zasponsorowaną przez przyjaciółkę z Polski :* Drugą za to założyłam na zombie walk i oczywiście trafiłam dzięki temu do gazet. Także jeśli nie macie pomysłu na wykorzystanie sukni to tu jest jeden 😀

One thought on “(Mój) ślub w RPA”